Moja kolejna próba upieczenia zamiennika tradycyjnego makowca skończyła się fiaskiem.
Nie jest najgorszy w smaku, masa makowa wyszła naprawdę dobra i jej ilość przyćmiła nie najlepszą jakość ciasta, po za tym chyba za długo go piekłam i tak naprawdę to ten przepis nie powinien się znaleźć na blogu, ale chciałam pokazać, że nie zawsze da się zrobić zamiennik naszych ulubionych wypieków i nie ma to znaczenia czy jest to chleb czy ciasto.
Mąka kokosowa (bezglutenowa) niestety nie daje takiego efektu.
Następnym razem na bazie tego przepisu zrobię makową tartę i myślę,
że będzie smakowała o niebo lepiej.
Składniki na ciasto:
3 żółtka
3 jajka
200 g masła klarowanego
+/- 180 g mąki kokosowej
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżka octu jabłkowego
Składniki na masę makową:
150 g maku
100 g orzechów laskowych
200 g suszonych daktyli bez pestek
gorąca kawa espresso
2 łyżki ekstraktu waniliowego
8 łyżek mielonych migdałów
100 g rozpuszczonego miodu
3 białka jaj
szczypta soli
garść rodzynek
Wykonanie ciasta:
Do dużej miski wpijamy jajka, dodajemy żółtka, masło i miksujemy robotem na gładką masę,
dodajemy sodę i ocet, mieszamy.
dodajemy sodę i ocet, mieszamy.
Następnie stopniowo wsypujemy mąkę i na początku miksujemy, a potem już wyrabiamy ręką.
Ciasto musi być dość zwarte, ale nie za suche, więc z mąką trzeba uważać.
Wykonanie masy makowej:
Do miski wsypujemy mak, orzechy i daktyle, zalewamy gorącą kawą, tak aby zakryła zawartość, wlewamy ekstrakt waniliowy, mieszamy i odstawiamy do moczenia na 1 h.
Następnie całość przekładamy do kielicha wysokoobrotowego blendera,
wlewamy miód i miksujemy jak najbardziej gładko się da.
Masę wyjmujemy do miski.
Białka ubijamy na sztywno z solą, delikatnie łączymy z masą makową za pomocą łopatki.
Masa przez dodanie białka dość mocno się rozluźni, więc trzeba ją zagęścić mielonymi migdałami.
Mi akurat wyszło aż 8 łyżek, ale w innym przypadku może to być inna ilość.
Mamy ciasto i masę makową, teraz trzeba to jakoś ze sobą połączyć.
Ten moment nie należy do najłatwiejszych, ale jak się go już rozpocznie to trzeba dokończyć, chociaż przyznam się, że miałam ogromne wątpliwości co z tego wyjdzie.
Potrzebne będą dwa kawałki papieru do pieczenia wielkości blachy z piekarnika.
Na jeden kawałek papieru wykładamy ciasto, rozprowadzamy go ręką,
zakrywamy drugim i delikatnie rozwałkowujemy na wielkość papieru.
Ściągamy papier, na ciasto wykładamy masę makową i rozprowadzamy zostawiając marginesy na bokach. Na masę rozsypujemy rodzynki i zaczynamy walkę z pękającym ciastem.
Najpierw zawijamy boki, następnie przy pomocy papieru zawijamy naszą roladę.
Następnie łączymy papier, ciasto wygląda jak po trzęsieniu ziemi, jest całe popękane.
Delikatnie odwracamy łączeniem pod spód i przesuwamy na drugi kawałek papieru.
Ostrożnie przekładamy na blachę.
Pieczemy w 180 st. C 1,5 h.
Odwijamy dopiero po całkowitym wystudzeniu, najlepiej niech sobie całą noc stygnie tak zawinięty, bynajmniej się nie rozleci po odwinięciu z papieru.
Ciasto wyszło dość zwarte, o dziwo łatwo się kroi i nie rozlatuje.
Szkoda tylko, że nie można zrobić innego lukru niż klasyczny.
Próbowałam rozpuścić erytrol, ale ten słodzik to tego w ogóle się nie nadaje.
Po polaniu ciasta i wyschnięciu cały się skruszył.
Ciasto wyszło dość zwarte, o dziwo łatwo się kroi i nie rozlatuje.
Szkoda tylko, że nie można zrobić innego lukru niż klasyczny.
Próbowałam rozpuścić erytrol, ale ten słodzik to tego w ogóle się nie nadaje.
Po polaniu ciasta i wyschnięciu cały się skruszył.
;-(