23 lutego 2015

Dieta SCD Etap III - Dietetyczne załamanie / Kotlety mielone z zielonym puree / Polędwiczki w sosie porowo-śliwkowym z puree z selera / Daktylowiec


Ostatnio trochę zaniedbałam wpisy, ale już się tłumaczę.
Jak pisałam w ostatnim poście rozchorowałam się i musiałam łykać antybiotyk.
Niestety, razem z kuracją antybiotykową przyszło lekkie załamanie nerwowe.
Ponieważ ogólnie na "jakiejś tam diecie" jestem już od sierpnia ubiegłego roku, to zaczęło mi brakować mnóstwa składników, za którymi zatęskniłam. Przez to włączyłam już niektóre warzywa z etapu trzeciego oraz mąkę kokosową i suszone owoce. Nie czuję się przez to źle fizycznie, bardziej odczuwam wyrzuty sumienia, że nie wytrzymałam tak długo na drugim etapie jak chciałam.
W związku z tym będę prezentować na zmianę przepisy z etapu drugiego jak i trzeciego.
Zdaję sobie sprawę, że nie będę już tak dobrym przykładem dla innych, ale brak wykrycia u mnie konkretnej choroby spowodował niechęć do dalszego działania według zasad.
Chcę na tym etapie pobyć przynajmniej do Świąt Wielkanocnych, a potem zobaczę co z tego wyjdzie.

Nadal odczuwam dolegliwości trawienne, najbardziej po zjedzeniu tłuszczy zwierzęcych, w tym najgorzej po smalcu i trochę mniej po maśle klarowanym. Uwielbiam oba te tłuszcze, dzięki nim moja wątroba zaczęła w końcu normalnie funkcjonować, ale uleczenie jej i przyzwyczajenie do innych tłuszczy pewnie jeszcze trochę potrwa.

Raz na jakiś czas zjem też trochę surowizny np. jabłko, sporadycznie mandarynkę czy gruszkę, ale nie są to duże ilości, po jednym owocu na raz, lub też jakąś surówkę z oliwą z oliwek.

Z czego jestem dumna?

Nie kusi mnie już żadne pieczywo i inne mączne wyroby!!!!!!
Wiem, że się od tego nałogu uwolniłam.
Nie jem też cukru w żadnej postaci i to jest dla mnie bardzo ważny krok, ponieważ z tym miałam bardzo duży problem.

Najgorzej jest z serem, który uwielbiałam i nadal uwielbiam, nie ukrywam, że od czasu do czasu skuszę się na plasterek i z tego jestem najmniej dumna, ponieważ zdaję sobie sprawę, że szkodzi mi zarówno laktoza jak i kazeina, a jakie mam objawy? Wychodzą mi czerwone plamy na twarzy i momentalnie zatykają mi się zatoki.

Czytam różne blogi, mam swoje ulubione, które śledzę na bieżąco i tak naprawdę to już sama nie wiem co będzie dla mnie lepsze. Być na diecie SCD? A może na warzywnej? (i tu miałabym problem, bo jestem mięsożercą). Może na diecie Dukana? Czy przejść na dietę PALEO?
Każdy kto prowadzi swój blog uważa, że jego dieta jest najlepsza.
Ok zgadzam się z tym, ale do pewnego momentu, ponieważ TA dieta jest dobra dla TEJ konkretnej osoby. Dla innej już nie koniecznie będzie odpowiednia, ponieważ ma inne schorzenia, inne problemy trawienne czy po prostu nic jej nie jest, chce zwyczajnie zdrowo się odżywiać.

Do której grupy ja się zaliczam? Na pewno mam problemy z trawieniem, co je spowodowało?
Niestety nie wiem, badania nic nie mówią i według lekarzy jestem zdrowa, tylko sobie wymyślam.
Teoretycznie zdrowo się odżywiam, ale praktycznie to nie wiem ile chemii (o której nie mam pojęcia, że jest) zjadam. Zakup dobrego mięsa na dzień dzisiejszy graniczy z cudem, podobnie jest z warzywami. Ziemia jest tak zanieczyszczona, że nawet zakupy w stylu EKO, BIO czy prosto od chłopa, nie są do końca zdrowe, tylko są mniejszym złem, za które trzeba odpowiednio więcej zapłacić.

Więc co z tym fantem zrobię?
Myślę, że na pewno muszę wyhamować, nabrać dystansu, bo zwyczajnie zwariuję!!!
Od ubiegłego roku nabrałam dużego tempa w szukaniu tego co mi szkodzi, dziś już wiem, że lekarze mi w tym nie pomogą i sama będę musiała do tego dojść.

Wiem, że na tym etapie poszukiwań to właśnie dieta SCD jest najlepszym rozwiązaniem, ale ja jestem strasznie niecierpliwa i nie potrafię kilka tygodni jeść prawie tego samego, lub z tych samych produktów wymyślać wciąż nowe potrawy żeby nie było monotonnie. Zresztą w towarzystwie rodziny, która zajada się tym co dla mnie jest zakazane to nie taka prosta sprawa.
No cóż, wygląda na to, że żadna ze mnie kucharka.

Ale tak łatwo się nie poddam i nadal będę szukać i eliminować wszystko to co mi nie służy.
Na dzień dzisiejszy są to:

- pszenica i wszelkie zboża
- smalec
- cebula (w każdej postaci)
- czosnek (surowy i upieczony, gotowany w potrawach jest ok)
- grzyby (zarówno leśne suszone jak i pieczarki)
- owoce w nadmiarze (mam na myśli jabłka pieczone, surowe, oraz banany i winogrona)
- mleko i przetwory
- wołowina
- ziemniaki

Czego nie jadłam nigdy, lub sporadycznie i tu nie będę wiedziała czy któryś ze składników mi szkodzi, bo zwyczajnie nie mam w tej chwili na nie apetytu to:

- groch
- fasola
- cieciorka
- inne skrobiowe
- ryż
- wszelkie kasze
- amarantus, komosa ryżowa itp.
- kukurydza


To chyba wszystko, jak sobie coś przypomnę to dopiszę.



A teraz trochę przyjemności, czyli jak przemycić ukochanej rodzinie więcej różnorodnych warzyw.




Kotlety mielone z zielonym puree



Składniki na 6 średnich kotletów:


0,5 kg mięsa mielonego z szynki
szczypiorek
jajko
sól, pieprz 
olej kokosowy do smażenia



Mięso dokładnie mieszam z jajkiem, pokrojonym drobno szczypiorkiem, solą i pieprzem.
Lepię kotlety i smażę na małym ogniu z obu stron na oleju kokosowym.



Składniki na zielone puree:


1 cukinia mała
brokuł
awokado
6 gałązek selera
sól. pieprz
masło klarowane



Z brokuła odcinam różyczki i odkładam, resztę kroję na mniejsze kawałki, wkładam do garnka zalewam wodą i gotuję.
Do gotującego się brokuła dodaję pokrojoną nać selera.
Następnie obieram cukinię, kroję, dodaję do reszty.
Jak w/w warzywa zmiękną to je miksuję na papkę.
Dorzucam różyczki brokuła i obranego, pozbawionego pestki awokado.
Po ok. 5 minutach miksuję warzywa ponownie, doprawiam do smaku i dodaję masło klarowane.

Z ilością wody trzeba uważać, ma jej być jak najmniej, ponieważ to nie ma być zupa krem, tylko puree.






Smacznego:)



***


Polędwiczki w sosie porowo-śliwkowym


Składniki:


2 polędwice wieprzowe
1 por 
kilka śliwek wędzonych lub suszonych bez pestek
sól, pieprz
olej kokosowy do duszenia
śmietankę z mleka migdałowego


Polędwiczki kroję w plastry, delikatnie rozbijam dłonią.
Patelnię rozgrzewam z olejem i duszę polędwicę na małym ogniu z obu stron.
Jak tylko białko się zetnie ściągam je na talerz.
Na tej samej patelni podduszam pokrojonego drobno pora i śliwki.
Podlewam wodą tak aby lekko zakryć zawartość, solę i gotuję do miękkości.
Dokładam polędwiczki, oprószam pieprzem, zakrywam przykrywką i na małym ogniu gotuję do miękkości.
Następnie odkrywam patelnie i gotując redukuję płyny.
Zabielam śmietanką i ewentualnie jeszcze doprawiam do smaku.








Puree z selera


Składniki:


dwie duże bulwy selera
3-4 gałązki selera naciowego
masło klarowane
sól, pieprz




Selera obieram myję i kroję.
Przekładam do garnka i zalewam wodą do mniej więcej 3/4 wysokości.
Solę i gotuję pod przykryciem do miękkości.
Ewentualny nadmiar wody odlewam, dodaję masło klarowane, pieprz i miksuję blenderem.

Podaję z polędwicą.


Smacznego:)



***


Daktylowiec


Składniki:


350 g daktyli bez pestek
350 g ciepłej wody
2 jajka
1 łyżeczka sody
szczypta soli
100 g mąki kokosowej
100 g masła klarowanego
1 duże słodkie jabłko


Daktyle kroję na mniejsze kawałki, zalewam wodą i odstawiam na godzinę.
Masło rozpuszczam na malutkim ogniu, odstawiam do wystudzenia.
Jabłko obieram i ścieram na wiórki.

Jajka miksuję blenderem, dodaję sól i sodę, mieszam.
Daktyle miksuję blenderem na papkę razem z wodą, w której się moczyły, dodaję do jajek i dalej miksuję do połączenia, dokładam jabłko, miksuję, dosypuję mąkę, miksuję.
Następnie nie przerywając miksowania dolewam masło.

Piekarnik nagrzewam na 150 st. C funkcja termoobieg.

Ciasto przelewam do sylikonowej keksówki i piekę ok. 1,5 godziny. (do suchego patyczka)

Delikatnie wyjęłam ciasto na talerz i oprószyłam wiórkami kokosowymi, kroiłam od razu, ale odradzam bo się kruszy, lepszy jest jak wystygnie.
Ciacho pyyycha, nie spodziewałam się, że wyjdzie tak dobre.







Smacznego:)


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:-)

18 lutego 2015

DIETA SCD Etap II - Zupa marchwianka / Łosoś z piekarnika


Znowu kolejny tydzień za mną, choroba odpuściła (mam nadzieję), antybiotyk się skończył, więc dwa dni poświęciłam na etap Intro, myślę, że to wystarczy.
Z jedzeniem było dużo skromniej, za to reszta rodziny korzystała, zrobiłam im naleśniki wytrawnechlebek bananowyjabłecznik, no i oczywiście pączusie na tłusty czwartek, a co tam, niech mają.
Ja musiałam obyć się zapachem, za to zrobiłam sobie jajecznego naleśnika z pieczonym bananem, słodycz taka jakiej nie można sobie wyobrazić, trzeba zrobić i zjeść.

Na początek powrotu do diety pyszna i rozgrzewająca marchwianka, zupa którą pamiętam z dzieciństwa, idealna na czas po chorobie i nie tylko.


Marchwianka



Składniki:


2 l. wywaru mięsnego z mięsem (u mnie z gęsi)
2 korzenie pietruszki
kawałeczek selera
ok. 1,5 cm kawałek imbiru
7-8 szt. średniej marchwi
mleko migdałowe
masło klarowane
szczypta pieprzu cayenne (niekoniecznie)



W poprzednim poście pisałam, że ugotowałam rosół z gęsi, który z resztą wyszedł bardzo dobry.
I jak to zwykle bywa zostało mi go trochę (nadwyżki mrożę w pojemnikach) i dzięki temu powstała ta oto pyszna marchwianka, zupa z mojego dzieciństwa wzbogacona o odrobinę współczesności a mianowicie o imbir.

Do gotowego wywaru wkładam obrane, umyte i pokrojone marchewki, pietruszkę i seler.
Następnie dodaję obrany i pokrojony imbir.
Gotuję do miękkości i jeszcze trochę, bo na tym etapie diety jeszcze trzeba marchewkę gotować dłużej, żeby była lekko strawna.
Oczywiście w trakcie gotowania odparowują płyny, które na bieżąco uzupełniam wodą.

Solę do smaku.
Miksuję blenderem na krem, zabielam delikatnie mlekiem migdałowym, dodaję łyżkę masła i lekko zaostrzam smak pieprzem cayenne.

Zupa nieziemsko pyszna, lekka i za razem sycąca, bardzo rozgrzewająca.
Polecam...







Smacznego:)


***


Łosoś z piekarnika



Składniki:


filet z łososia ok. 800 g (u mnie od ogona, mniej ości do wyciągania)
natka pietruszki 
4 ząbki czosnku
masło klarowane
sól i pieprz do smaku
forma do pieczenia



Tak naprawdę ilość ryby jest sprawą umowną, każdy wie ile jest wstanie zjeść, porcja którą ja zrobiłam starczyła dla 4 osób.

Rybę myję i wyciągam ości, formę do pieczenia smaruję masłem, przekładam łososia, oprószam solą i pieprzem. Natkę pietruszki myję i obkładam nią łososia po bokach, czosnek obieram, przekrawam na pół i dokładam do pietruszki. Na rybę kładę kawałki klarowanego masła. Tak przygotowaną potrawę wkładam do piekarnika nagrzanego do 200 st. C funkcja grillowa, ale jeśli ktoś jej nie posiada, wystarczy zwykła funkcja góra-dół w temp. 250 st. C.
Piekę od 30 do 40 minut, w zależności od grubości ryby.

W trakcie pieczenia polewałam łososia rozpuszczonym masłem, ponieważ pietruszka i czosnek oddają swoje aromaty do masła, co pozytywnie wpływa na jego smak.

Łosoś wyszedł pyszny, delikatny, idealny na zakończenie karnawału.






Smacznego;)


***


Zrobiłam również majonez z przepisu Agnieszki.
Dzięki niemu mogłam zjeść klasyczne jajka z majonezem, a w przyszłości też sałatkę jarzynową zgodną z SCD, już się nie mogę doczekać.


Pozdrawiam:-)

15 lutego 2015

Jabłecznik




Ciasto z jabłkami, kto go nie lubi? U nas lubią go wszyscy.
Tym bardziej cieszę się, że udało mi się stworzyć kolejną wersję bez pszenicy i nawet bez cukru.
Naturalna słodycz pochodzi z owoców, ale uwaga, z nim też nie wolno przesadzać.


Składniki na ciasto:

1 banan przejrzały z brązowymi plamkami (u mnie po obraniu ważył 130 g)
2 jajka
30 g masła klarowanego
szczypta soli
0,5 łyżeczki sody (może być ciut mniej)
40  g mąki kokosowej

Składniki na masę jabłkową:

6 średnich słodkich jabłek
łyżka masła klarowanego

Dodatkowo:

foremka o wymiarach 25 cm / 16 cm,
papier do pieczenia
dla chętnych cynamon.

Jabłka myję, obieram, wycinam gniazda nasienne, kroję drobno.
Na dużej patelni rozgrzewam masło i smażę jabłka na średnim ogniu ciągle mieszając ok. 15 min.
Czas smażenia dostosowuję do twardości jabłek i naszych upodobań.

Jajka, masło i banana ucieram na gładko mikserem, dodaję sól, sodę i mąkę, mieszam.
Mąkę trzeba dodawać ostrożnie w zależności od wielkości banana.
Ciasto dzielę na dwie części.
Foremkę wykładam papierem do pieczenia, wyklejam jedną częścią ciasta, piekę 20 min. w piekarniku nagrzanym do 170 st. C. funkcja termoobieg.

Wyciągam ostrożnie upieczony spód, wykładam na niego jabłka i resztę ciasta.
Piekę całość 30 min. w niezmienionej temperaturze.
W trakcie pieczenia posypuję wierzch ciasta cynamonem.
Niestety nie udało mi się  zrobić zdjęcia całości ciasta, ponieważ zostało rozkrojone jeszcze ciepłe.




Smacznego:)

12 lutego 2015

Mini pączki z serka homogenizowanego waniliowego




Tłusty czwartek kojarzy mi się głównie z chruścikami, które wypiekała moja babcia, ale niestety nie zostawiła po sobie przepisu na te specjały a ja nigdy nie dorównałam jej swoimi.
W związku z tym w mojej rodzinie wprowadziłam nowe pt. "Mini pączki z serka homogenizowanego waniliowego". Próbowałam wielu cudownych i sprawdzonych przepisów, ale w tej kwestii jestem kulinarnym beztalenciem.
Przepis, z którym chcę się z wami podzielić jest przeze mnie sprawdzony i zawsze pączusie wychodzą.


Składniki na ok. 60 pysznych kuleczek:

400 g mąki pszennej
szczypta soli
4 jajka
800 g serka homogenizowanego waniliowego (u mnie z lidla)
3 łyżki cukru
opakowanie cukru waniliowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Dodatkowo:

tłuszcz do smażenia (u mnie 5 kostek smalcu)
cukier puder do oprószenia usmażonych pączków

Składniki na ciasto wkładam do dużej miski i dokładnie mieszam do całkowitego połączenia.
Rozgrzewam smalec najpierw na dużym ogniu, potem zmniejszam żeby pączki nie przypiekły się za szybko.

Ciasto odrywam łyżeczką umoczoną w rozgrzanym smalcu, formuję nią kulkę wielkości orzecha włoskiego i wkładam na tłuszcz. Patyczkiem do szaszłyków odwracam tak aby równomiernie się upiekły na złoty kolor. Usmażone wyciągam łyżką cedzakową na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, wystudzone oprószam cukrem pudrem.

Moje uwagi: jeżeli nie chcę aby pączki "skapciały", czyli wyglądały jakby spuszczono z nich powietrze, to po wyjęciu z tłuszczu odkładam je w miejsce gdzie jest ciepło, tzn. nie stawiam ich np. przy otwartym oknie i przekładam na inny talerz dopiero jak wystygną.
Jest przez to więcej talerzy do umycia, ale warto.





SMACZNEGO!!!!

11 lutego 2015

Wytrawne naleśniki "Rollo"




Odkąd nie jadam pszennego chleba zawsze pozostaje problem co zjeść na śniadanie, czy zabrać na wynos zamiast klasycznej kanapki.
Nauczyłam się smażyć naleśniki z samych jajek, które świetnie smakują ze słodkimi dodatkami, dlaczego więc nie miały by dobrze smakować z mięsem i warzywami.
W ten sposób powstała cudownie smakująca podróbka klasycznego kebaba.


9 lutego 2015

DIETA SCD Etap II - Zupa krem z pomidorów / Ryba "po grecku"


Kolejny tydzień dobiegł końca.
Niestety dopadła mnie choroba, zapalenie zatok i krtani, antybiotyk został wdrożony, bez niego nie poradziłabym sobie:-(
W czasie trwania choroby trzymam się diety, aczkolwiek apetyt jest mniejszy niż zwykle.
Za to po skończeniu antybiotyku będę musiała zrobić sobie ze dwa dni intro i dopiero potem powolutku wrócę do etapu II.


*** 


A teraz trochę przyjemniej, czyli o jedzeniu.
Uwielbiam zupy kremy, szkoda tylko, że w mojej rodzinie jest po połowie, bo oprócz mnie lubi je jeszcze moja córka, czyli damska część, za to ta męska woli konkrety, ale czasami są zmuszani do kompromisu.

Na jeden z obiadów ugotowałam klasyczny rosół i jak to u nas często bywa, została resztka, z którą nie wiedziałam co zrobić, a została mi jedna pałka, kilka kawałków marchewki i dużo płynu. Ponieważ włączam nowe warzywa pomyślałam o pomidorowej, a co tam, zaszalałam. Zakupiłam pomidory i pastę pomidorową BIO, udało mi się takową kupić w Auchan na dziale ze zdrową żywnością, skład ma bardzo przyzwoity, a mianowicie tylko pomidory z upraw ekologicznych.


A oto i przepis:


Krem z pomidorów:


Rosół drobiowy z wkładką.
3 marchewki
6 pomidorów
pasta pomidorowa
masło klarowane
mleko migdałowe
sól i pieprz do smaku
natka pietruszki


Do gotowego rosołu dodałam marchewki (obrane, umyte i pokrojone), ugotowałam je do miękkości.
Następnie dodałam pomidory, które wcześniej sparzyłam, obrałam ze skórki i wycięłam pestki.
Gotowałam całość jeszcze ok. 0,5 h.
Pozostałe mięso pozbawiłam kości, a ewentualne ziele angielskie i liść laurowy wyłowiłam.
Tak przygotowaną zupę zmiksowałam blenderem na gładki krem.
Ponieważ pomidory o tej porze roku pozostawiają wiele do życzenia, postanowiłam dolać pasty pomidorowej tak ok. 3/4 objętości butelki (waga netto 680 g).
Doprawiłam do smaku solą i pieprzem, dodałam sporą łyżkę masła i zabieliłam mlekiem migdałowym. Ja zjadłam tak skromnie, bo tylko z natką pietruszki, ale reszcie posypałam zupę tartym cheddarem.
Jak dla mnie pyyyycha, reszta też nie marudziła i zjadła wszystko co im nalałam.






Gorąco polecam:)


***


Bardzo polubiliśmy ryby i już się nie mogłam doczekać aż wprowadzę pomidory do mojej diety i stworzę coś na wzór ryby po grecku.
Przepis pochodzi od Magdy, oczywiście zmodyfikowałam go pod etap diety.



Ryba "po grecku"


filet z ryby (u mnie miruna nowozelandzka o wadze ok. 600 g)
1 średnia cukinia
4 marchewki
3 pomidory
1/2 szkl. bulionu drobiowego (u mnie z gęsiny)
liść laurowy
5 kulek ziela angielskiego
opcjonalnie natka pietruszki do ozdoby

olej kokosowy
masło klarowane


Cukinię obieram, wycinam nasiona, ścieram na tarce na małych oczkach.
Marchewkę obieram, myję i też ścieram.
Pomidory obieram ze skórki, wyciągam nasiona i kroję w drobną kostkę.

Rozgrzewam olej, przekładam marchewkę, cukinię oraz pomidory, chwilę podduszam, dolewam bulion, doprawiam solą, pieprzem, dorzucam ziele angielskie i liść laurowy, gotuję całość do miękkości, bez przykrycia, tak aby przy okazji odparował nadmiar płynu. Smakuję, ewentualnie doprawiam i dodaję łyżkę masła klarowanego. Mieszam.

Rybę kroję na kawałki.
Naczynie żaroodporne smaruję masłem klarowanym, przekładam do niego rybę, solę i pieprze,
na wierzch każdego kawałka nakładam po trochu masła klarowanego.

Piekarnik rozgrzewam do 200 st. C, wkładam rybę i piekę 25 minut.

Gorącą rybę układam na talerzu i przykrywam warzywną pierzynką.
Zostawiam do wystudzenia, jem na zimno.






Gotowe:)


***


Co oprócz tego jadłam?
Już piszę:

- kotlety z piersi kurczaka umoczone w jajku i upieczone na maśle klarowanym, posypane lubczykiem, do tego warzywa ugotowane na parze, głównie marchewka i fasolka szparagowa, lub puree z fasolki szparagowej zmiksowanej z masłem klarowanym.

- zupę krem z fasolki szparagowej, marchewki, przecieru pomidorowego ugotowaną na rosole drobiowym.

- kotlet schabowy uduszony z warzywami.

- pulpeciki wieprzowe w sosie warzywnym (3 rodzaje warzyw + przecier pomidorowy, ugotowane i zmiksowane na papkę, doprawione do smaku)

- jajka na różne sposoby, udało mi się nawet ugotować jajko w koszulce i podać rozcięte na warzywach, pyyyycha.

Potrawy, które wymieniłam jadałam zarówno na śniadanie jak i na obiad czy kolację.

Dzięki temu, że na tym etapie można "poszaleć" z warzywami, to to co gotuję je też reszta domowników i nie narzekają. Kopalnią wiedzy i przepisów na różne dania jest blog Magdy, nie wyobrażam sobie przejścia przez dietę gdyby nie ona i oczywiście mój stały gość i podpora - Teresa, bardzo żałuję, że nie ma swojego bloga, ale w komentarzach jest dużo jej cennych rad na temat diety i nie tylko.



***


To na razie było by na tyle.
Na gazie gotuje się już rosół z gęsi, mam nadzieję, że taki zdrowy tłuszczyk szybko postawi mnie na nogi.

Kolejny tydzień będzie bardzo skromny i mniej kreatywny, ale muszę odbudować florę bakteryjną po antybiotykoterapii.


Pozdrawiam:)

2 lutego 2015

Dieta SCD Etap II - Jak minął tydzień / Przejście do drugiego etapu / Omlet ze szpinakiem


Kolejny tydzień dobiegł końca, jak na razie zdrowie dopisuje, wszystkie potrawy toleruję i nie mam sensacji jelitowych co bardzo mnie cieszy. Energia i humor dopisują. Mam tylko nadzieję, że tak zostanie...
W związku z tak radykalną poprawą postanowiłam wprowadzić nowe warzywa, dzięki czemu urozmaicę kolejne tygodnie diety. Ubolewam tylko, nad tym, że nie ma świeżych krajowych owoców, więc może skuszę się na mrożone śliwki, ale to jeszcze odległy plan.

Do jadłospisu wprowadzam kilka nowych warzyw, a mianowicie:

- pomidory
- czosnek
- zieloną fasolkę
- paprykę czerwoną
- awokado

oraz
- mleko kokosowe


Jadłospis:

Dorsz pieczony w folii z koperkiem i masłem klarowanym.
Naleśnik jajeczny z farszem z piersi kurczaka i pomidorów (farsz ugotowany w rosole drobiowym), podany z tartym serem cheddar.
Pieczone uda z kurczaka.
Klasyczny rosół z wkładką.


A dzisiaj na śniadanie zaserwowałam sobie omlet ze szpinakiem, oto przepis:


3 duże jajka
1 duży ząbek czosnku
kilka kulek mrożonego szpinaku
łyżka klarowanego masła
sól, pieprz


Zaczęłam od odmrożenia szpinaku, wczoraj wieczorem wyjęłam go na sito.
Patelnię rozgrzałam z masłem, dodałam czosnek wyciśnięty przez praskę i delikatnie go podsmażyłam. Dołożyłam szpinak, doprawiłam do smaku solą i pieprzem, chwilę dusiłam, tak aby szpinak był ciepły a przyprawy się rozpuściły. Wyłączyłam gaz.

Piekarnik nastawiłam na 150 st. C, funkcja termoobieg.

Jajka rozbełtałam w misce, wlałam na patelnię i dokładnie przemieszałam.
Wstawiłam do piekarnika i piekłam do zrumienienia.






Gotowe;)


P.S.
Omlet pyszny, ale czosnek jeszcze nie dla mnie, nawet podsmażony, boli mnie brzuch i mam wzdęcia, a po za tym odbija mi się, brrrrrr, szkoda, bo bardzo go lubię. :-(
Szpinak mi nie szkodzi, jajka podobnie, więc następny omlet zrobię bez czosnku.


Pozdrawiam;)