19 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap I - Bananowa jajecznica / Wytrawny omlet / Roladki z indyka ze szpinakiem.


Zaczynam od podzielenia się z wami nowymi przepisami:


Bananowa jajecznica (omlet)


Składniki:


4 duże jaja
2 bardzo dojrzałe banany
szczypta soli
pół łyżeczki oleju kokosowego

Piekarnik nagrzewam do 150 st. C funkcja termoobieg.
Jajka roztrzepałam z solą drucianą trzepaczką, banany rozgniotłam widelcem, połączyłam.
Tak przygotowaną "bananową jajecznicę" przelałam na rozgrzaną patelnie z olejem kokosowym, chwilę czekałam aż się lekko zetnie spód, przełożyłam do piekarnika i piekłam do suchego patyczka.

Jak dla mnie idealne śniadanie na start, bardzo długo trzyma i nie czuję głodu.
Po za tym ja nie mam po takim zestawie żadnych sensacji, pod warunkiem, że banany są prawie całe brązowe. Oczywiście nie zjadłam całej jajecznicy i część zjadłam później na zimno.
Gorąco polecam.







***


Wytrawny omlet


A raczej na trzecie wcielenie wołowych pulpecików (klik).
Jak pisałam, że wyszło ich aż tyle, że na trzy obiady będę miała, to teraz wiem, że się nie myliłam, będę je miała jeszcze na czwarty obiad, a to dlatego, że jem je sama, a szkoda.


A oto i mój wytwór, w którego skład wchodzą:


2 jajka
5 pulpecików
kilka kawałków marchewki (ja ugotowałam marchewkę osobno wg zasad SCD, czyli 4 h, ale można dać tą z rosołu)
kawałek cukinii
masło klarowane do smażenia


Cukinię obrałam, podzieliłam na 4 części, wycięłam pestki, pokroiłam w kostkę i ugotowałam w osolonej wodzie do miękkości, wystudziłam.
Jajka rozbełtałam, pulpeciki pokroiłam każdy na 4 części, marchewkę w słupki.
Wszystko połączyłam.
Na patelni rozpuściłam masło klarowane, wlałam całość i piekłam na małym ogniu aż się jajka całkowicie ścięły.
Pyszny i sycący.
Ja się pokusiłam na wkrojenie kilku listków bazylii, czy dobrze? 
To się dopiero okaże, a tym czasem życzę smacznego.






***


Kolejna propozycja na śniadanie: kurczak i marchewka z rosołu, oraz jajko na twardo, do tego kubek gorącego rosołu i śniadanie mistrzów gotowe.






***


Co tydzień jadę na targ po świeże kury, jaja i warzywa.
Przeciętnie kupuję dwie kury i je przerabiam, to uda upiekę czy ugotuję, z piersi robię kotlety, gulasz itd... ze szkieletów i skrzydełek robię rosół i wywar do innych potraw. W zestawie z kurami dostaję również podroby z których lubię tylko wątróbkę w wersji usmażonej z cebulką, wiadomo, że na tym etapie nie jest to dobra potrawa, ale zaryzykowałam, dużo za wcześnie wiem, ale nie mogłam się powstrzymać i usmażyłam je sobie z cebulką na maśle klarowanym.
Mmmmm jak ja dawno jej nie jadłam, taka delikatna, po prostu pycha!!!






***


Roladki z indyka ze szpinakiem


Składniki:


pierś z indyka ok. 800 g
szpinak (ja kupiłam mrożony w formie brykietów i rozmroziłam 7 szt.)
jajko
sól, pieprz do smaku
250 ml. czystego rosołu
kilka marchewek ugotowanych wg zasady SCD (ja swoją ugotowałam na parze)
 cukinia ok. 3/4 z niedużej sztuki


Szpinak rozmroziłam na sicie, poddusiłam na patelni z odrobiną masła klarowanego, posoliłam i popieprzyłam do smaku, odstawiłam do całkowitego ostygnięcia i wymieszałam z jajkiem.
Pierś pokroiłam w plastry na ukos, tak aby każdy plaster był jak największy.
Oprószyłam solą i pieprzem.
Rozbiłam tłuczkiem bardzo delikatnie bo nie chciałam uszkodzić mięsa.
Podzieliłam szpinakowy farsz po równo na każdy plaster, rozsmarowałam i zawinęłam.
Miejsce łączenia spięłam wykałaczką.
W między czasie do garnka pokroiłam 3/4 niedużej cukinii (oczywiście ją obrałam i wycięłam nasiona), wlałam wody tylko tyle aby zakryć warzywo i gotowałam do miękkości, rozgniotłam widelcem, w ten sposób zagęściłam wywar i powstał sos. Oczywiście trochę szpinaku wyciekło podczas gotowania co tylko poprawiło walory wizualne i smakowe sosu.
Gotowe roladki ułożyłam na dnie garnka łączeniem do dołu, dolałam czysty rosół, gotowałam do miękkości, pod koniec gotowania doprawiłam jeszcze do smaku.
Wyszło mi 8 sztuk.

Podałam z marchewką i powstałym sosem warzywnym.






***


Z piersi zostały "ścinki", z których nie dało się zrobić roladek, więc pokroiłam je w kostkę, dodałam mrożonej zielonej fasolki szparagowej w proporcjach mniej więcej 1:1, zalałam czystym rosołem, ugotowałam do miękkości, odrobinę doprawiłam solą i pieprzem, dodałam marchewkę z rosołu rozgniecioną widelcem.


***


Minęły kolejne dni na diecie.
Z moim brzuchem jest raz lepiej, raz gorzej, zależy co zjem ogólnie nie mogę narzekać, cały czas idę do przodu.

Problemem są wyjścia, i wtedy z reguły najadam się przed wyjściem, czasami zabieram ze sobą banana, a w zależności od okoliczności i miejsca pudełko z omletem czy jakąś gotową potrawą.

Gluten odstawiony już dawno i na zawsze, za to z kawą mi się nie udało, za skrobią też nie tęsknię, za słodkimi przekąskami też już nie tak bardzo, ale nie wiem jak to będzie z lodami, ta pokusa ciągnie się za mną od wczesnego dzieciństwa i wiem, że będzie ciężko jak tylko poczuję się lepiej i na dłużej.

Zjedzenie wątróbki to nie był dobry pomysł :-(
Wzdęcia, ciężkość i bóle brzucha, masakra, nigdy więcej, na szczęście szybko minęły.

A teraz trochę o moich ulubionych pulpecikach wołowych: na dziwne objawy ze strony układu trawiennego nie musiałam długo czekać. Uczucie ciężkości, wzdęcia i kwasy dopadły mnie prawie natychmiast po zjedzeniu. Nie jest to jednak moja pierwsza obserwacja, nie pisałam o nich we wcześniejszych wpisach, bo objawy nie były aż tak drażniące w porównaniu z innymi reakcjami.
Jednak jest to już mój trzeci obiad z wykorzystaniem mięsa wołowego i cukinii, więc problemy z trawieniem zaczęły mi bardziej dokuczać, tłumaczyłam je wprowadzeniem cukinii i to ją chciałam odstawić, ale objawy jakie mnie dopadły po zjedzeniu omleta były bardzo zbliżone jak po wypiciu mleka.
Zaczęłam szukać i znalazłam wspólny mianownik mleka i wołowiny, jest to białko o nazwie
beta-laktoglobulina (BLG), jeżeli mam racje to odstawienie wołowiny powinno rozwiązać problem, a cukinię zjem bez dodatków i się przekonam gdzie jest problem.

W mleku krowim jest wiele rodzajów białek. Objawy alergiczne może wywoływać jedno białko, lub kilka z nich. Do najczęściej uczulających należą:
  • beta- laktoglobulina (BLG) – (ok. 80% uczulonych) obecna w mleku oraz mięsie wołowym i cielęcym. Osoba uczulona musi unikać nie tylko produktów pochodzenia mlecznego, ale także tych mięs i wywarów na nich przygotowanych. To białko nie występuje w mleku kobiecym.
  • glikoproteina – obecna w mleku, śmietanie i maśle
  • kazeina – występuje w mleku krowim i kozim, oraz w ich przetworach
  • laktoalbumina (ALA) – (ok. 50% uczulonych) obecna w mleku krowim, jest unieczynniana przez gotowanie, czyli osoba na nią uczulona może pić mleko gotowane i jego przetwory
  • laktoglobulina – białko mleka krowiego. Osoby na nią uczulone mogą pić mleko kozie.


Mleka koziego i serów też nie toleruję.
Z owczym mam podobnie.

Rosół jest nadal najlepszym moim sprzymierzeńcem, zawsze czeka w gotowości i jest jako danie główne, lub jako ratunek na nagły głód gdy wracam do domu. 

Robiłam też koktajl bananowy z mleka migdałowego. Wyszedł mega pyszny i mega sycący.
Na 1 l. mleka dałam 3 banany, zmiksowałam blenderem.... gotowe. Pycha!!!
Jak chcę tylko dla siebie to na 300 ml mleka dodaję 1 banana, w zupełności wystarcza na kilka godzin.

Mleko migdałowe jest pyszne i nie reaguję na niego źle, więc postanowiłam dolewać go sobie do kawy, połączenie tych dwóch płynów daje posmak kawy ze śmietanką, tak przynajmniej mi się wydaję. Najważniejsze, że mogę go pić!

Z wypróżnieniami bywa różnie, czasami są, czasami nie ma dzień lub dwa, ale nie czuję się przez to ciężko, tłumaczę to sobie tak, że moje posiłki nie produkują śmieci i już.



I to by było na razie tyle:)