30 stycznia 2015

DIETA SCD Etap I i II - Mleko migdałowe / Mleko kokosowe




Odkąd jestem na diecie to szukałam fajnej alternatywy na mleko, wyszperałam na kilku blogach mnóstwo różnych przepisów, ale chciałam żeby mleko postało w lodówce dłużej niż 2-3 dni.
Moim zdaniem znalazłam, czy mój sposób jest dobry, tzn. czy nie tracę cennych wartości z migdałów   i kokosa to tego jeszcze nie zbadałam, ale wiem, że postoi w lodówce do tygodnia czasu.

Jeśli chodzi o walory smakowe to zdecydowanie wygrywa mleko migdałowe, zarówno do kawy jak i solo.


Mleko migdałowe:


200 g migdałów ze skórką
woda
sól


Migdały płuczę na sicie pod bieżącą wodą, przekładam do miski lub garnuszka i zalewam wrzątkiem tak aby były zakryte i zostawiam do namoczenia, aż woda ostygnie.
Następnie obieram je ze skórki i tu nadmienię, że jeżeli tak się trafi i skórki nie będą chciały po dobroci odchodzić to trzeba migdały jeszcze raz zalać wrzątkiem.

Obrane migdały przekładam do kielicha blendera i zalewam 1 litrem wrzącej wody, zakrywam i odstawiam na co najmniej 10 godzin, po czym dodaję sól tak na czubku łyżeczki i miksuję bardzo dokładnie. Powstały płyn przelewam przez sito na którym układam kilka warstw gazy.
Wytłoczyny dokładnie wyciskam i żeby ich nie zmarnować wysuszam najpierw na tacy a potem w piekarniku. Mielone migdały świetnie sprawdzają się jako panierka lub jako mąka do ciasta.
W moim przypadku jeszcze sobie poczekają.


Z całą pewnością mleko krowie ma zdrowsze zamienniki. Jest ich spory wybór: amatorzy zdrowego jedzenia w sklepach znajdą organiczne i nieorganiczne mleka: ryżowe, sojowe, migdałowe, a nawet z konopi indyjskich… Czy wszystkie są tak samo zdrowe i bez obaw może po nie sięgać każdy? Na pierwszy ogień sprawdzamy dla was mleko migdałowe.

Mleko migdałowe jest dużo smaczniejsze niż mleko krowie. Jest produktem pierwszego wyboru dla osób z nietolerancją laktozy, alergią na soję i będących na diecie bezglutenowej. To także znakomita alternatywa dla wegan i osób pozostających na diecie bezmlecznej. Możemy je kupić w sklepie lub zrobić sami. To dość proste.

2 kubki łuskanych migdałów należy dokładnie zmielić (tak, by przypominały mąkę), a następnie zalać 3 kubkami wrzącej wody i pozostawić do namoknięcia prze 15 minut (raz na jakiś czas mieszając). Teraz wystarczy już tylko odcedzić mleczko i zawiesinę. Tej ostatniej możemy użyć jako cudownie nawilżającego… peelingu do twarzy.
Plusy:* Mleko migdałowe nie zawiera kazeiny (krowie mleko ją zawiera) – ciężkostrawnego białka, które uznaje się za winne rozwoju chorób serca, osteoporozy, zespołu chronicznego zmęczenia, a nawet schizofrenii.
* Mleko migdałowe jest bardzo bogate w witaminę E – skuteczny przeciwutleniacz, który chroni ścianki komórek przed uszkodzeniami spowodowanymi przez wolne rodniki. A to właśnie one odpowiadają za zachodzące w organizmie procesy starzenia! Witamina E jako jeden z najsilniejszych znanych antyoksydantów może nas także ustrzec przed rakiem.
* Ma mnóstwo minerałów: mangan, cynk, selen, potas, żelazo i wapń.
* Wbrew opiniom, że mleko migdałowe jest tłuste, jest to tłuszcz niegroźny: ze wszystkich zamienników krowiego mleka właśnie mleko migdałowe jest najbogatsze w zdrowe, nienasycone kwasy tłuszczowe (np. Omega-3).
* Ma też mniej kalorii niż mleko krowie i inne „mleka” – jest wręcz polecane osobom walczącym z nadwagą.
* Migdały mają działanie alkalizujące, dlatego mleko na ich bazie może pomóc przy wrzodach, nadkwasocie lub refluksie żołądkowo-przełykowym.


Minusy:

* Na mleko migdałowe powinny uważać osoby uczulone na orzechy.
* By cieszyć się z jego dobroczynnych właściwości, należałoby pić go bardzo dużo! O wiele szybciej zobaczymy efekty zdrowotne, regularnie jedząc zwykłe migdały.
* Cena mleka migdałowego w kartonie bywa zastraszająca – o wiele prościej zrobić je w domu!
Smak: doskonałe w smaku, słodkawe, o wyczuwalnej orzechowej nucie. Czasem (szczególnie to domowej roboty) przypomina marcepan. Konsystencję, podobnie jak mleko krowie, ma aksamitną i zawiesistą.
Zastosowanie: mleko migdałowe pasuje do kawy, do płatków śniadaniowych, znakomicie nadaje się na śniadanie dla dzieci.
źródło: http://www.hellozdrowie.pl/medycyna/mleko-krowie-vs-mleko-migdalowe


Mleko kokosowe:


200 g wiórków kokosowych
1,2 l wrzącej wody


Wiórki wsypuję do kielicha blendera i zalewam wrzątkiem, zakrywam.
Gdy przestygną, będą letnie (nie dopuszczam do całkowitego wystygnięcia, bo wtedy na ściankach kielicha odkłada się śmietanka kokosowa), miksuję na największych obrotach o 40 sekund, po czym przelewam przez sito z gęsto ułożoną gazą, pozostałe wiórki porządnie wyciskam.


Mleko wstawiam do lodówki.


Gotowe:-)

28 stycznia 2015

DIETA SCD Etap I - Pieczona gęsina z jabłkami


GĘSINA. Mięso z gęsi jest kaloryczne, ale zdrowe.


Autor: Justyna Nowicka

Kto z nas wie, jak smakuje gęsina? No właśnie, wiemy tylko, że to tłuste, więc niezdrowe mięso. A przecież polska gęś owsiana to arystokracja wśród drobiu. Doceniają ją zagraniczni smakosze. Warto, by i na naszych stołach pojawiła się od czasu do czasu. Polską tradycją jest gęś pieczona z jabłkami. Jak jeszcze można podawać podawać gęsinę?
Gęsina na polskich stołach gości rzadko, a szkoda, bo kiedyś zajadaliśmy się nią od św. Marcina, przez święta Bożego Narodzenia (koniecznie na Nowy Rok), aż do końca zimowego karnawału. Pieczona gęś z jabłkami nie była żadnym rarytasem.

Gęsina: zdrowe kalorie

Gęsina jest najbardziej kalorycznym drobiem - 100 g to 339 kcal (dla porównania: indyk ma tylko 129 kcal w 100 g, kurczak - 158 kcal). Ale gęś w porównaniu z innymi gatunkami mięsa ma korzystniejszy skład tłuszczów. Jest w niej dużo kwasów jedno- i wielonienasyconych, w tym znacznie więcej korzystnych dla serca kwasów omega-3 i omega-6 w porównaniu z mięsem indyczym lub kurzym. Z tuszki ważącej 6 kg można uzyskać 1 litr smalcu. To tłuszcz w czystej postaci. Gęsi smalec ma niską temperaturę topnienia, co czyni go łatwo strawnym, a jednocześnie powoduje, że nie należy na nim smażyć.

Polska gęsina: gęś owsiana czyli biała kołudzka

Choć Polska jest największym producentem gęsiny w Europie, na statystycznego Polaka przypada zaledwie 17 g gęsi rocznie. Prawie cała produkcja trafia na rynek niemiecki! Dlatego nie należy się dziwić, że gęsi dostępne w polskich sklepach (zwykle są to mrożone tuszki) wszystkie napisy na foliowym opakowaniu mają w języku niemieckim.
Jest wiele gatunków gęsi domowej, wśród nich gęś biała kołudzka - jedyna rdzennie polska odmiana wywodzi się z Kołudy Wielkiej koło Inowrocławia na Kujawach. Zwana jest gęsią owsianą – karmi się ją prawie wyłącznie paszami zielonymi, a przez trzy ostatnie tygodnie dostaje tylko owies.

Jak upiec gęś?

Najsmaczniejsze jest mięso ze sztuk młodych, ważących 3-4 kg. Starsze gęsi są bardziej tłuste. Często gęś pieczoną faszeruje się jabłkami albo gruszkami. Owoce pasują do aromatu mięsa, podobnie jak majeranek, kminek mielony, rozmaryn, jałowiec, a także imbir. Gęś faszeruje się też kaszą gryczaną lub suszonymi śliwkami.
Przed pieczeniem moczy się ją 2-3 godziny w zimnej wodzie. Po natarciu przyprawami również dobrze ją odłożyć na 2-3 godziny do lodówki. Najlepiej ją piec w brytfannie z kratką - wtedy tłuszcz będzie skapywał na dół. W czasie pieczenia tuszkę trzeba polewać wytapiającym się tłuszczem, bulionem albo winem. Upieczoną gęś warto skropić zimną wodą i jeszcze kilka minut potrzymać w piecyku - wówczas skóra będzie krucha.

Gęś nie tylko pieczona

Lucyna Ćwierczakiewiczowa poleca duszone wątróbki gęsie z szalotkami i jabłkami pokrojonymi w krążki. Gęsie mięso świetnie nadaje się też do pasztetów, a na skrzydełkach i szyi (do pieczenia należy je odciąć) można ugotować krupnik lub przygotować faszerowaną gęsią szyję - przepis.
Staropolska kuchnia słynęła także z półgęsków - to peklowana i wędzona pierś gęsia bez kości, obszyta gęsią skórką. Tej jesieni polskie półgęski były prezentowane na Salon del Gusto w Turynie - najważniejszej w świecie imprezie Slow Food.

Foie gras czyli stłuszczona gęsia wątroba

To przysmak francuskiej kuchni. By wątroba była stłuszczona, gęsi muszą być przez kilka tygodni karmione na siłę - przez rurkę wprowadzaną bezpośrednio do żołądka wtłacza się im 3 razy dziennie ok. 1 kg kukurydzy. W ten sposób przekarmiona wątroba, która normalnie waży ok. 30 dag, osiąga nawet 2,5 kg. Po długiej batalii w Polsce od 2000 r. taki tucz gęsi został zakazany. Ale we Francji nadal foie gras i pasztet sztrasburski z niej przyrządzany jest narodowym daniem.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/gesina-mieso-z-gesi-jest-kaloryczne-ale-zdrowe-jak-podawac-gesine_38909.html


WAŻNE!

Mięso z gęsi to bogactwo pełnowartościowego białka i nienasyconych kwasów tłuszczowych, 
w tym tak istotnych dla naszego zdrowia omega-3 i omega-6. Kwasy te wpływają m.in. na obniżenie poziomu złego cholesterolu (LDL) we krwi, a podwyższenie dobrego (HDL), ponadto wspomagają pracę mózgu. Dlatego też gęsina rekomendowana jest dla osób cierpiących na choroby sercowo-naczyniowe. Warto także docenić to, że mięso z gęsi dostarcza wielu cennych witamin – A,E, witaminy z grupy B, zwłaszcza niacyny – oraz składników mineralnych: potasu, fosforu, magnezu, żelaza, cynku, przez co wpływa na wydolność organizmu. Niektóre badania wskazują również na pozytywny wpływ gęsiny na samopoczucie i zaburzenia nastroju, a tłuszcz gęsi uznaje się za afrodyzjak. Warto też zwrócić uwagę, że ekologiczny sposób hodowli zapewnia brak sztucznych barwników i środków chemicznych w mięsie.

Agnieszka Nowak, dietetyk, Naturhouse



Pieczone gęsie piersi i uda z jabłkami



Składniki:


nieduża gęś owsiana (ok. 4-5 kg)
5 kwaśnych jabłek
majeranek
sól



Z tuszki wycinam piersi i uda. 
Skórę nacinam w kratkę, nacieram solą i majerankiem, odkładam na 2-3 godziny.
Następnie rozgrzewam brytfannę, obsmażam mięso z obu stron na rumiano, na niezbyt dużym ogniu, tak aby wytopił się smalec. Jabłka obieram ze skóry, wycinam gniazda nasienne, dzielę na ćwiartki, dodaję do mięsa, duszę ok. 3 godziny na wolnym ogniu, do miękkości, w między czasie obracam mięso kilka razy. 

Do tego marchewka ugotowana na parze i rozgotowane jabłka.

Moim zdaniem zestaw idealny.
Zdjęcie nieciekawe, bo robione telefonem, ale smak idealny.






Smacznego;)


Ze szkieletu i skrzydełek gotuję wywar, będzie idealną bazą na zupę i do mięs.
Szkielet, skrzydełka i całą resztę (tłuszcz, skóra) w miarę możliwości tnę na mniejsze części, wkładam do dużego gara, zalewam wodą, dodaję ziele angielskie i liście laurowe, solę, gotuję kilka godzin. Po wystygnięciu przelewam całość przez sito do innego garnka.
Oddzielam pozostałe mięso od kości i przekładam do miski.
Wywar dzielę według uznania, jest bardzo tłusty, więc mieszam go za każdym razem jak nabieram porcję, chcę mniej więcej po równo podzielić tłuszcz do wszystkich pojemników.
Część wywaru odlewam do miski z mięsem, z niego ugotuję zupę.


***


Zdrowie idzie ku lepszemu, oczywiście miewam gorsze dni, 
ale problemy jelitowe są rzadsze i krócej dokuczają.
Nabieram sił i momentami energia aż mnie rozpiera, co bardzo mnie cieszy.
Powoli szykuję się na przejście do drugiego etapu.


Pozdrawiam;)

23 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap I - Omlet z jabłkami / Cukiniowe placki z wieprzowiną / Halibut z puree z marchewki


Omlet z jabłkami


Składniki:


mus z dwóch średnich upieczonych jabłek (jabłka myję, nacinam i piekę w piekarniku nagrzanym do 150 st. C, funkcja termoobieg, ściągam skórkę a łyżką oddzielam miąższ od gniazda nasiennego, zgniatam widelcem)

4 wiejskie duże jajka
szczypta soli
pół łyżeczki oleju kokosowego

patelnia z nieprzywieralną powłoką


Rozgrzewam piekarnik do 150 st. C funkcja termoobieg

Białka oddzielam od żółtek.
Do białek dodaję szczyptę soli i ubijam na sztywną pianę.
Do żółtek dodaję mus z jabłek i miksuję na puszystą masę.
Łączę żółtka z białkami za pomocą sylikonowej łopatki, bardzo delikatnie aby białka nie opadły.
Patelnię rozgrzewam z tłuszczem, wlewam masę i chwilę trzymam na gazie, po czym przekładam całość do rozgrzanego piekarnika i piekę do suchego patyczka, niestety chwilę to trwa, dlatego od przygotowania omleta zaczynam dzień.

Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i spróbowałam kawałek iiii jest pyszny, nie tak słodki jak z miodem, ale to nic nie szkodzi i tak będzie idealny jako przekąska.






***


Cukiniowe placki z wieprzowiną 


Składniki (dla 4 osób):


ok. 1 kg. wieprzowej szynki
2 średnie cukinie
2 jajka
sól, pieprz do smaku
tłuszcz do smażenia (u mnie masło klarowane do placków i olej kokosowy do mięsa)

Mięso kroję w paski, duszę pod przykryciem na małym ogniu do miękkości, podlewam wodą i od czasu do czasu mieszam aby mięso nie przywarło, doprawiam do smaku.

Cukinię myję, obieram i ścieram na wiórki na najmniejszych oczkach.
Posypuję solą, mieszam i przekładam na sito aby odcisnąć nadmiar płynu jaki powstał.
Dodaję jajka, ewentualnie dosalam i pieprzę. Smażę na maśle klarowanym na małym ogniu.


Gotowe!





Dla tych co mogą polecam jako dodatek sos czosnkowy i surówkę z kapusty pekińskiej.



***


Halibut z puree z marchewki


Uwielbiam ryby, ale nigdy nie potrafię ich dobrze przyrządzić.
Za to ta ryba (w moim odczuciu oczywiście) wyszła bardzo dobra.
Potrawa szybka i prosta w przygotowaniu, więc gorąco polecam.


Składniki na 4 osoby:

2 płaty halibuta ok. 800 g

1-1,5 kg  marchewki

sól do smaku
masło klarowane


Ponieważ halibut był mrożony (przeczytałam etykietę i nie było na niej napisane nic niepokojącego, więc uznałam, że mogę go kupić), dałam mu się spokojnie odmrozić, przełożyłam do żaroodpornego naczynia, oprószyłam solą, obłożyłam masłem klarowanym i zostawiłam na ok. 1 godzinę.
Piekłam ok. 45 minut w piekarniku nagrzanym do 200 st. C. W czasie pieczenia co jakiś czas polewałam rybę stopionym masłem.

Marchewkę obrałam, umyłam i pokroiłam dość niedbale.
Przełożyłam do garnka, zalałam wodą i posoliłam.
Gotowałam jakieś dwie godziny, domyślam się, że na tym etapie diety to trochę za krótko, ale niestety nie miałam więcej czasu.
Odlałam nadmiar wody (zostawiłam trochę na dnie), dołożyłam masło klarowane (ilość według uznania, każdy lubi inaczej) i całość zmiksowałam blenderem.

Wiem, że połączenie ryby z marchewką wydaje się dość dziwne i na pierwszy rzut oka nawet nie jadalne, ale uwierzcie mi na słowo, że wyszło pyszne...





Smacznego;)


***


Tym razem nie było żadnych odstępstw od diety, więc sensacji jelitowych też nie było.
Aczkolwiek nie jest jeszcze tak jakbym tego chciała. Niestety każdy proces leczenia trwa, tym bardziej, że pracowałam na to latami.


Pofatygowałam się na badania krwi i przedstawiam wyniki:

Cholesterol całkowity - 153      /115 -190/

Cholesterol HDL - 73       /45- .../

Cholesterol LDL - 69     / 0 - 130/

Trójglicerydy - 55      /0 - 150/

Próby wątrobowe:

AST - 18       /0 - 32/

ALT - 17       /0 - 33/

Bilirubina całkowita - 0,6     /0,0 - 1,2/

Fosfataza zasadowa - 81       /35 - 104/

GGTP - 63     /0 - 40/


WAPŃ CAŁKOWITY - 10,1     /8,4 - 10,2/

ŻELAZO - 111    /33 - 193/

Tarczycowe:

TSH - 1,710      /0,270 - 4,200/

FT3 - 2,87         /2,00 - 4,40/

FT4 - 1,09         /0,93 - 1,70/

anty-TPO - 9,4    /0,0 - 34,0/

anty-TG - < 10,00    /0,0 - 115,0/

I to by było na tyle, patrząc po wynikach to tylko żyć nie umierać, wątroba wraca do formy, jeszcze tylko jeden wskaźnik jest trochę podwyższony, ale i z tym myślę, że sobie poradzę.

Dieta jak widać działa i tłuszcze zwierzęce też.

Pozdrawiam;)                    

22 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap I - Makaron do rosołu i nie tylko / Mus jabłkowy / Naleśnik z musem jabłkowym i bananem


Uwielbiam rosół z makaronem, z resztą kto go nie lubi?
Makaron nadaje się nie tylko do rosołu, ale i do mięsa też jest świetny 
i jak mi coś zasmakuje to nie omieszkam wypróbować go w różnych odsłonach.


Makaron jedno jajeczny 


Składniki na jedną osobę:


1 duże wiejskie jajko
szczypta soli
patelnia z powłoką zapobiegającą przywieraniu


Jajko porządnie roztrzepuję z solą, patelnie rozgrzewam i zmniejszam płomień, wylewam na nią jajko i rozlewam jak naleśnika, ważne żeby powstały placek był bardzo cienki.
Uzbrojona w cierpliwość czekam aż jajko się zetnie, podważam i sprawdzam czy już się da przewrócić na drugą stronę i jak jest to możliwe to obracam i chwilę podsuszam placek na drugiej stronie. Studzę na patelni, potem przekładam na deskę i delikatnie kroję w cienkie paseczki.
Gotowe, można jeść z czym tylko dusza zapragnie :-)






***


Krem z brokułów


Wiem, że trochę nie po kolei, ale u mnie nie może się nic zmarnować.
Zawsze jak gotuję brokuł do obiadu to zostaje mi łodyga, ponieważ odcinam tylko różyczki.
Tak więc, żeby nie wyrzucać wszystkiego co cenne (Brokuły to cenne źródło witaminy C – zaledwie 200 g warzyw całkowicie pokrywa dzienne zapotrzebowanie człowieka na tę witaminę. Roślina ta jest zasobna także w sole mineralne, takie jak wapń, fosfor, żelazo, siarka i potas oraz witaminy (między innymi A, B1, B2, PP). Jest bogata w magnez, niezbędny między innymi do prawidłowego funkcjonowania serca i przewodzenia impulsów nerwowych.


Brokuły zawierają również selen, który pozwala się ustrzec raka prostaty, oraz sulforafan, który z kolei walczy z bakteriami odpowiedzialnymi za rozwój wrzodów i raka żołądka, a także korzystnie wpływa na oczy, gdyż neutralizuje szkodliwe skutki promieniowania ultrafioletowego.) łodygę (odcinam łykowatą część) dodaję do zupy, w tym przypadku zostały mi dwie łodygi, trochę rosołu z mięsem i marchewką, ugotowałam wszystko do miękkości, zmiksowałam blenderem i w ten prosty sposób otrzymałam pyszną kremową zupę brokułową, oczywiście na koniec gotowania i po zmiksowaniu zupy na gładko dodałam kilka malutkich różyczek i gotowałam je ok. 5 minut, żeby nie straciły pięknego zielonego koloru.



***

Mus jabłkowy


Bardzo prosty w przygotowaniu, tylko czasochłonny.


Składniki:


jabłka w dowolnej ilości (u mnie odmiana słodka)
cynamon w ilości jak kto lubi, można pominąć


Jabłka myję, obieram, wycinam gniazda nasienne, kroję na mniejsze kawałki, przekładam go garnka i prażę na małym ogniu aż się nie rozgotują a nadmiar płynu wyparuję.
Jak jest taka potrzeba, a gatunek jabłek z małą ilością soku, to podlewam na początku wodą.

Cały proces trwa kilka godzin, w między czasie mieszam, żeby się nie przypaliło.






***


Naleśnik z musem jabłkowym i bananem


Składniki:


2 jajka
szczypta soli
mus jabłkowy domowej roboty
patelnia z powłoką zapobiegającą przywieraniu o śr. 28 cm, oraz druga malutka
łyżka masła klarowanego
1 banan


Jajka rozmącam bardzo dokładnie z solą, wylewam na rozgrzaną patelnie z połową klarowanego masła, rozlewam jak klasycznego naleśnika, na małym ogniu, cierpliwie czekam aż się zetnie.

W między czasie kroję banana w kostkę, przekładam na małą patelnie z resztą klarowanego masła i delikatnie, na małym ogniu podduszam, nie dodaję nic słodkiego, bo banan sam w sobie jest dość słodki.

Następnie, jak mi się uda to przewracam naleśnika na drugą stronę, nakładam mus jabłkowy, zawijam, przekładam na talerz a obok kładę banana, pycha!!!






***


A teraz trochę o moim zdrowiu.
Ogólnie nie jest najgorzej, ale ostatnio pokusiłam się na szklaneczkę świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy, od razu poczułam cały przełyk, tak jakby ktoś nakłuwał mi go szpileczkami, promieniowało na boki brzucha i pod żebra, dostałam dreszczy, poczułam się bardzo źle.
Postanowiłam się położyć, przysnęłam i na szczęście minęło.

Odwiedziłam gastroenterologa z nadzieją, że podpowie mi co dalej, skoro z badań nie wynika ani celiakia, ani wrzodziejące jelito grube, ani też choroba leśniowskiego-crohna a dolegliwości nie mijają. W skrócie napiszę, że potraktował mnie jak psychicznie chorą, wrzucił do worka z napisem Zespół Jelita Drażliwego i kazał nauczyć się z tym żyć, a o diecie bezglutenowej to powinnam zapomnieć, bo jest bardzo jałowa i na pewno mi nie pomoże.
Żadne argumenty nie były wstanie go przekonać, że mam rację, więc pozbierałam "swoje zabawki" i powiedziałam, że tylko straciłam czas i pieniądze i trzasnęłam drzwiami.

Moje oburzenie podejściem tego lekarza sięgnęło zenitu. To było moje trzecie podejście i chyba ostatnie, nie mam aż tak silnej psychiki, a jak jeszcze raz usłyszę pytanie czy ze mną na pewno jest wszystko ok, to naprawdę uwierzę, że nie jestem zdrowa na umyśle.

;)

19 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap I - Bananowa jajecznica / Wytrawny omlet / Roladki z indyka ze szpinakiem.


Zaczynam od podzielenia się z wami nowymi przepisami:


Bananowa jajecznica (omlet)


Składniki:


4 duże jaja
2 bardzo dojrzałe banany
szczypta soli
pół łyżeczki oleju kokosowego

Piekarnik nagrzewam do 150 st. C funkcja termoobieg.
Jajka roztrzepałam z solą drucianą trzepaczką, banany rozgniotłam widelcem, połączyłam.
Tak przygotowaną "bananową jajecznicę" przelałam na rozgrzaną patelnie z olejem kokosowym, chwilę czekałam aż się lekko zetnie spód, przełożyłam do piekarnika i piekłam do suchego patyczka.

Jak dla mnie idealne śniadanie na start, bardzo długo trzyma i nie czuję głodu.
Po za tym ja nie mam po takim zestawie żadnych sensacji, pod warunkiem, że banany są prawie całe brązowe. Oczywiście nie zjadłam całej jajecznicy i część zjadłam później na zimno.
Gorąco polecam.







***


Wytrawny omlet


A raczej na trzecie wcielenie wołowych pulpecików (klik).
Jak pisałam, że wyszło ich aż tyle, że na trzy obiady będę miała, to teraz wiem, że się nie myliłam, będę je miała jeszcze na czwarty obiad, a to dlatego, że jem je sama, a szkoda.


A oto i mój wytwór, w którego skład wchodzą:


2 jajka
5 pulpecików
kilka kawałków marchewki (ja ugotowałam marchewkę osobno wg zasad SCD, czyli 4 h, ale można dać tą z rosołu)
kawałek cukinii
masło klarowane do smażenia


Cukinię obrałam, podzieliłam na 4 części, wycięłam pestki, pokroiłam w kostkę i ugotowałam w osolonej wodzie do miękkości, wystudziłam.
Jajka rozbełtałam, pulpeciki pokroiłam każdy na 4 części, marchewkę w słupki.
Wszystko połączyłam.
Na patelni rozpuściłam masło klarowane, wlałam całość i piekłam na małym ogniu aż się jajka całkowicie ścięły.
Pyszny i sycący.
Ja się pokusiłam na wkrojenie kilku listków bazylii, czy dobrze? 
To się dopiero okaże, a tym czasem życzę smacznego.






***


Kolejna propozycja na śniadanie: kurczak i marchewka z rosołu, oraz jajko na twardo, do tego kubek gorącego rosołu i śniadanie mistrzów gotowe.






***


Co tydzień jadę na targ po świeże kury, jaja i warzywa.
Przeciętnie kupuję dwie kury i je przerabiam, to uda upiekę czy ugotuję, z piersi robię kotlety, gulasz itd... ze szkieletów i skrzydełek robię rosół i wywar do innych potraw. W zestawie z kurami dostaję również podroby z których lubię tylko wątróbkę w wersji usmażonej z cebulką, wiadomo, że na tym etapie nie jest to dobra potrawa, ale zaryzykowałam, dużo za wcześnie wiem, ale nie mogłam się powstrzymać i usmażyłam je sobie z cebulką na maśle klarowanym.
Mmmmm jak ja dawno jej nie jadłam, taka delikatna, po prostu pycha!!!






***


Roladki z indyka ze szpinakiem


Składniki:


pierś z indyka ok. 800 g
szpinak (ja kupiłam mrożony w formie brykietów i rozmroziłam 7 szt.)
jajko
sól, pieprz do smaku
250 ml. czystego rosołu
kilka marchewek ugotowanych wg zasady SCD (ja swoją ugotowałam na parze)
 cukinia ok. 3/4 z niedużej sztuki


Szpinak rozmroziłam na sicie, poddusiłam na patelni z odrobiną masła klarowanego, posoliłam i popieprzyłam do smaku, odstawiłam do całkowitego ostygnięcia i wymieszałam z jajkiem.
Pierś pokroiłam w plastry na ukos, tak aby każdy plaster był jak największy.
Oprószyłam solą i pieprzem.
Rozbiłam tłuczkiem bardzo delikatnie bo nie chciałam uszkodzić mięsa.
Podzieliłam szpinakowy farsz po równo na każdy plaster, rozsmarowałam i zawinęłam.
Miejsce łączenia spięłam wykałaczką.
W między czasie do garnka pokroiłam 3/4 niedużej cukinii (oczywiście ją obrałam i wycięłam nasiona), wlałam wody tylko tyle aby zakryć warzywo i gotowałam do miękkości, rozgniotłam widelcem, w ten sposób zagęściłam wywar i powstał sos. Oczywiście trochę szpinaku wyciekło podczas gotowania co tylko poprawiło walory wizualne i smakowe sosu.
Gotowe roladki ułożyłam na dnie garnka łączeniem do dołu, dolałam czysty rosół, gotowałam do miękkości, pod koniec gotowania doprawiłam jeszcze do smaku.
Wyszło mi 8 sztuk.

Podałam z marchewką i powstałym sosem warzywnym.






***


Z piersi zostały "ścinki", z których nie dało się zrobić roladek, więc pokroiłam je w kostkę, dodałam mrożonej zielonej fasolki szparagowej w proporcjach mniej więcej 1:1, zalałam czystym rosołem, ugotowałam do miękkości, odrobinę doprawiłam solą i pieprzem, dodałam marchewkę z rosołu rozgniecioną widelcem.


***


Minęły kolejne dni na diecie.
Z moim brzuchem jest raz lepiej, raz gorzej, zależy co zjem ogólnie nie mogę narzekać, cały czas idę do przodu.

Problemem są wyjścia, i wtedy z reguły najadam się przed wyjściem, czasami zabieram ze sobą banana, a w zależności od okoliczności i miejsca pudełko z omletem czy jakąś gotową potrawą.

Gluten odstawiony już dawno i na zawsze, za to z kawą mi się nie udało, za skrobią też nie tęsknię, za słodkimi przekąskami też już nie tak bardzo, ale nie wiem jak to będzie z lodami, ta pokusa ciągnie się za mną od wczesnego dzieciństwa i wiem, że będzie ciężko jak tylko poczuję się lepiej i na dłużej.

Zjedzenie wątróbki to nie był dobry pomysł :-(
Wzdęcia, ciężkość i bóle brzucha, masakra, nigdy więcej, na szczęście szybko minęły.

A teraz trochę o moich ulubionych pulpecikach wołowych: na dziwne objawy ze strony układu trawiennego nie musiałam długo czekać. Uczucie ciężkości, wzdęcia i kwasy dopadły mnie prawie natychmiast po zjedzeniu. Nie jest to jednak moja pierwsza obserwacja, nie pisałam o nich we wcześniejszych wpisach, bo objawy nie były aż tak drażniące w porównaniu z innymi reakcjami.
Jednak jest to już mój trzeci obiad z wykorzystaniem mięsa wołowego i cukinii, więc problemy z trawieniem zaczęły mi bardziej dokuczać, tłumaczyłam je wprowadzeniem cukinii i to ją chciałam odstawić, ale objawy jakie mnie dopadły po zjedzeniu omleta były bardzo zbliżone jak po wypiciu mleka.
Zaczęłam szukać i znalazłam wspólny mianownik mleka i wołowiny, jest to białko o nazwie
beta-laktoglobulina (BLG), jeżeli mam racje to odstawienie wołowiny powinno rozwiązać problem, a cukinię zjem bez dodatków i się przekonam gdzie jest problem.

W mleku krowim jest wiele rodzajów białek. Objawy alergiczne może wywoływać jedno białko, lub kilka z nich. Do najczęściej uczulających należą:
  • beta- laktoglobulina (BLG) – (ok. 80% uczulonych) obecna w mleku oraz mięsie wołowym i cielęcym. Osoba uczulona musi unikać nie tylko produktów pochodzenia mlecznego, ale także tych mięs i wywarów na nich przygotowanych. To białko nie występuje w mleku kobiecym.
  • glikoproteina – obecna w mleku, śmietanie i maśle
  • kazeina – występuje w mleku krowim i kozim, oraz w ich przetworach
  • laktoalbumina (ALA) – (ok. 50% uczulonych) obecna w mleku krowim, jest unieczynniana przez gotowanie, czyli osoba na nią uczulona może pić mleko gotowane i jego przetwory
  • laktoglobulina – białko mleka krowiego. Osoby na nią uczulone mogą pić mleko kozie.


Mleka koziego i serów też nie toleruję.
Z owczym mam podobnie.

Rosół jest nadal najlepszym moim sprzymierzeńcem, zawsze czeka w gotowości i jest jako danie główne, lub jako ratunek na nagły głód gdy wracam do domu. 

Robiłam też koktajl bananowy z mleka migdałowego. Wyszedł mega pyszny i mega sycący.
Na 1 l. mleka dałam 3 banany, zmiksowałam blenderem.... gotowe. Pycha!!!
Jak chcę tylko dla siebie to na 300 ml mleka dodaję 1 banana, w zupełności wystarcza na kilka godzin.

Mleko migdałowe jest pyszne i nie reaguję na niego źle, więc postanowiłam dolewać go sobie do kawy, połączenie tych dwóch płynów daje posmak kawy ze śmietanką, tak przynajmniej mi się wydaję. Najważniejsze, że mogę go pić!

Z wypróżnieniami bywa różnie, czasami są, czasami nie ma dzień lub dwa, ale nie czuję się przez to ciężko, tłumaczę to sobie tak, że moje posiłki nie produkują śmieci i już.



I to by było na razie tyle:)

15 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap I - Omlet bananowy oraz Pappardelle z cukinii


Dzisiaj rozpoczynam Etap I diety, więc na wstępie napiszę co mogę włączyć do mojej diety:


Owoce bez skórki, bez pestek i dobrze ugotowane:
- domowy mus jabłkowy
- domowy mus gruszkowy
- surowe banany bardzo dojrzałe z plamkami

Warzywa bez skóry, bez pestek i dobrze ugotowane:
- wszelkie dynie
- szpinak
- cukinia
- patisony
- kabaczek

Mięso pieczone lub gotowane:
- kurczak
- indyk
- wołowina
- wieprzowina
- ryby

Jaja w dowolnym stylu.


Orzechy: domowe mleko orzechowe, blanszowane mleko migdałowe.



Mleko migdałowe zrobiłam z tego przepisu, jutro zrobię sobie koktajl  bananowy....  



***


Czwarty dzień diety i w końcu się wypróżniłam, hura!!! Czuję się lekko i mam płaski brzuch!!!
Jaka ulga...

Śniadanie dość skromne: jajecznica z dwóch jajek na maśle klarowanym, a na deser kawałek bananowego omleta.

Jako przekąska w ciągu dnia nieśmiertelny omlet z miodem, bez którego nie wyobrażam sobie dnia.

Tęsknię za warzywami i dlatego cieszę się, że już dzisiaj dołączy do mojego jadłospisu cukinia.
Jak na nią zareaguję? Zobaczymy, może będzie coś od razu, a może trzeba będzie poczekać kilka dni...

Oprócz cukinii do łask wraca niezastąpiony banan, z nim mam zamiar poszaleć, ale nie tak od razu.

A tym czasem chcę się podzielić przepisem na omlet bananowy i wymyślony przeze mnie obiad.

Omlet na słodko jada u nas cała rodzina, więc zrobienie mniejszego tylko dla siebie nie miało by sensu, po prostu zjedli by co moje i co dalej?



Omlet bananowy


Co potrzebuję:


8 dużych wiejskich jaj
5 przejrzałych bananów (wychodzi na to, że trawię tylko takie, które mają prawie całą skórę brązową)
sól (ja daję tak na czubku łyżeczki, lepiej ubijają mi się białka)
łyżka klarowanego masła


Rozgrzewam piekarnik do 150 st. C funkcja termoobieg.
Oddzielam żółtka od białek.
Białka ubijam na sztywno z solą.
Żółtka miksuję na gładką masę z bananami.
Całość łączę i delikatnie mieszam sylikonową szpatułką.

Dużą patelnię (śr. 28 cm) rozgrzewam razem z masłem na małym ogniu, wlewam jajka z bananami i całość wkładam do nagrzanego piekarnika, jak zwykle nie patrzę na zegarek ile czasu się piecze, po prostu obserwuję i sprawdzam patyczkiem do szaszłyków czy już jest upieczony.

Świetny zarówno na śniadanie jak i przekąskę w ciągu dnia, dla mnie nie zastąpiony.





***


Pappardelle z cukinii


Składniki:


1 cukinia (ja kupuję w lidlu i one nie są duże)

pulpeciki wołowe (klik)

garnek do gotowania na parze
obieraczka do warzyw


Cukinię myję, obieram ze skóry i obieraczką do warzyw wycinam paski na kształt makaronu.
Gotuję na parze kilka minut, do miękkości.

W między czasie podgrzewam pulpeciki i puree z marchewki.
Na talerz kładę marchewkę,"makaron" z cukinii i pulpeciki, polewam wywarem-sosem i zajadam.

Gotowe.




Życzę wszystkim udanego i smacznego weekendu:)

14 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap Intro - dzień trzeci - placek jejeczno-miodowy, pulpeciki z wołowiny i puree z marchewki


Tak mi się spodobało na etapie intro, że postanowiłam przeciągnąć go o jeszcze jeden dzień, a założenie było takie, że po tylu próbach dwa dni to będzie mój max.
Jest to moje trzecie podejście do tej diety i chyba dopiero teraz jestem najbardziej gotowa, tym bardziej, że nie jestem z tym sama.

Co do mojego jadłospisu to odrobinę go urozmaiciłam.
Pocieszam się myślą, że jutro wprowadzę nowe warzywo i nie będzie to marchewka...

Oprócz nowości, to jak co dzień na moim stole króluje nie zmordowany omlet z jajek i miodu, jest niezastąpioną przekąską i ratunkiem na niespodziewany głód.
Dobrze go toleruję, nie mam problemów z trawieniem, więc czemu go sobie żałować?


śniadanie: jajeczno-miodowy placek


Wiem, znowu jajka, ale nic innego nie przyszło mi do głowy, a na jajecznicę to nie miałam ochoty, za to placek na słodko wyszedł bardzo smaczny, nie wymagał wiele pracy tylko trochę czasu.
Dwa jajka rozbełtałam ze szczyptą soli i sporą łyżką miodu.
Na patelni rozpuściłam łyżeczkę klarowanego masła (na bardzo małym ogniu, patelnia też malutka)
Przelałam zawartość na patelnię i czekałam aż się zetnie, jak już widziałam, że więcej się nie da a mój placek niebezpiecznie brązowieje, postanowiłam spróbować go odwrócić i udało się, z drugiej strony nie jest taki przypieczony. Wyszedł mega pyszny, tylko trochę za słodki, do tego kubek gorącej wody i śniadanko gotowe.






Ach, zrobiłam błąd, byłam na mieście dłużej niż myślałam, zgłodniałam i żeby zaspokoić głód kupiłam sobie banana (wybrałam takiego bardzo dojrzałego, z plamkami, ale i tak był dość twardy), wiem, że to jeszcze nie ten dzień, że dopiero od jutra, ale wybrałam mniejsze zło. No i w pierwszym momencie kuło mnie w żołądku, potem było ok, ale po dłuższej chwili wzdęło mnie i zaczęło bulgotać i boleć. Domyślam się, że pewnie miał w sobie za dużo skrobi.... a tak dobrze się już czułam.

obiad: pulpeciki wołowe z marchewką

kolacja: darowałam sobie, tak się najadłam w ciągu dnia, że doszłam do wniosku, nie muszę jeść na siłę.

Dzień dobiega końca, moje jelita się uspokoiły po przygodzie z bananem, teraz mogę spokojnie posiedzieć w towarzystwie mojej rodzinki ogromnej szklanki wody.

Tym razem chcę się podzielić przepisem na pulpeciki wołowe, bardzo proste w przygotowaniu.


Co potrzebuję:


goleń wołowa z kością - 650 g
mostek wołowy - 300 g

5 średnich marchewek
2 korzenie pietruszki
kawałek selera
1 średnia cebula

5 kulek ziela angielskiego
1 liść laurowy

sól do smaku
1 jajko


Nie wiem czy na tym etapie można używać ziela angielskiego i liścia laurowego, ale do rosołu dałam i nic mi nie jest, więc i tu się pokusiłam.


Przygotowanie:


Warzywa myję, obieram, kroję na mniejsze części, wkładam do garnka.
Mięso myję, oddzielam od kości, kości dokładam do warzyw.
Warzywa i kości zalewam wodą tak aby były zakryte i jeszcze trochę, dodaję ziele angielskie i liść laurowy, wstawiam na gaz i gotuję minimum 4 godziny pod przykryciem.

Mięso mielę trzykrotnie maszynką do mięsa z sitkiem o najmniejszych oczkach jakie mam.
Dodaję jedno jajko i łyżeczkę soli, mieszam, zakrywam i odstawiam do momentu ugotowania się wywaru.

Po upływie czterech godzin z wywaru wyławiam marchewki i przekładam do mniejszego garnuszka, dolewam wywar i miksuję na puree, wywaru dodaję tak naprawdę na wyczucie, ilość zależy od wielkości marchewek, solę do smaku, tuż przed podaniem dodaję łyżeczkę masła klarowanego.

Resztę wywaru przecedzam przez sito do innego garnka, lekko solę, uzupełniam wodą to co wyparowało podczas gotowania i ponownie wstawiam na gaz.
Pozostałe warzywa niestety wyrzucam, bo nie mam co z nimi zrobić, a z kości cieszą się nasze psy.

Z mięsa robię malutkie pulpeciki i wkładam je do wrzącego wywaru.
Gotuję do miękkości, smakuję i ewentualnie jeszcze doprawiam solą.

Podaję z puree z marchewki.

Pycha!!! Nigdy nie przypuszczałabym, że pulpety mogą tak dobrze smakować z marchewką.
Spokojnie, zielone jest tylko do ozdoby.

Trochę ich wyszło w brew pozorom i wygląda na to, że będę miała obiad na trzy dni,
ale jakoś mnie to nie przeraża, a nawet cieszy.






Smacznego;)

10 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap Intro - dzień drugi - omlet z jajek i miodu oraz jajecznica


Ranek 4.30, wstałam wyspana jak nigdy, ale położyłam się o 19.00 po gorącym prysznicu, dreszcze minęły, nawet się nie spociłam w nocy, co nie zdarza mi się często. Brzuch jeszcze boli, nie tak mocno, ale czuję pewien dyskomfort, mam nadzieję, że kubek gorącej wody przyniesie ukojenie.


śniadanie: jajecznica z trzech jajek + marchewka z rosołu + kubek ciepłego rosołu (ok. godz. 6.30)
Śniadanie w zasadzie nie różni się za wiele od wczorajszego, jedynie struktura jest inna.
Na patelni rozpuściłam masło klarowane, dodałam porwane mięso z rosołu oraz rozgniecioną marchewkę, na to wbiłam 3 jajka, lekko posoliłam i intensywnie mieszałam, aż zetną się jajka.
Doszłam do wniosku, że skoro wczoraj taki zastaw mi nie zaszkodził i trzymał mój głód na wodzy tyle godzin, to czemu go dzisiaj nie powtórzyć, tym bardziej, że przede mną długi dzień poza domem. Porcja wyszła dość duża i niestety nie zjadłam wszystkiego.





Niestety wypróżnienia brak, wzdęcie nadal mnie męczy, ach.....

Upiekłam też omlet, zabieram kawałek ze sobą w razie napadu głodu, ale po wczorajszych sensacjach mam mieszane uczucia.

II śniadanie: resztka porannej jajecznicy i kawałek omletu.
Wróciłam do domu tak głodna, że nie miałam ochoty nic podgrzewać, wciągnęłam szybciutko kawałek omleta i zimną resztkę jajecznicy, usiadłam i czekałam co będzie dalej, ale na moje szczęście nic się nie wydarzyło, więc wczorajsze przygody to mogła być reakcja die-off, albo po prostu coś z jabłek, tylko nie bardzo wiem co???

obiad: nie czekałam za długo i po ok. 1 godzinie odgrzałam sobie bardzo gęsty rosół, niestety tylko taka forma mi została, ponieważ wczoraj wysiorbałam prawie cały wywar i jadłam marchewkę.

kolacja: gotowany kurczak z rosołu z marchewką.

Szału w dzisiejszym menu nie było, za to na jutro ugotowałam sobie pulpeciki wołowe,
już się nie mogę doczekać obiadu....


Dzisiaj mogę z czystym sumieniem napisać, że jestem z siebie dumna.
Byłam na mieście na kawie i nie skusiłam się na loda, co w moim przypadku jest trudne do osiągnięcia.
Na obiad dla dzieciaków piekłam frytki i też się nie skusiłam, nawet na jedną, co też jest nie lada wyczynem, ponieważ frytki robię z własnoręcznie przygotowanych ziemniaków.
Aż humor mi się poprawił, chociaż z brzuchem nie mogę się już tak dogadać, nadal brak wypróżnienia, ale wzdęcia nie ma, mam tylko lekkie napięcie, jakby lekki skurcz? nie umiem tego nazwać -:(


Przepis na omlet:


4 duże wiejskie jaja
szczypta soli
łyżka miodu
pół łyżeczki oleju kokosowego

Rozgrzewam piekarnik do 150 st. C. funkcja termoobieg.


Oddzielam białka od żółtek.
Do białek dodaję szczyptę soli i ubijam mikserem na sztywno.
Do żółtek dodaję miód i  miksuję na puszysto.
Łączę zawartość obu misek i mieszam sylikonową łopatką, delikatnie żeby białka nie opadły.

Patelnię rozgrzewam z olejem na małym ogniu, wlewam masę i chwilę trzymam aby ściął się spód, ale nie jest to konieczne, potem przekładam patelnię do piekarnika i piekę do suchego patyczka, na zdjęciu widać miejsca nakłuwania.
Po wystygnięciu trochę opadnie i "skapcieje" niestety, ale nie straci przez to na walorach smakowych.





Smacznego:)

9 stycznia 2015

DIETA SCD - Etap Intro - dzień pierwszy - sadzone jajka


Wczoraj mieliśmy małą uroczystą i w związku z nią pojechaliśmy do restauracji na obiad oraz kawę.
Skorzystałam z okazji i najadłam się za wszystkie czasy, łącznie z kulebiakiem i różnymi ciastami.
Teraz mam za swoje, w nocy raz miałam dreszcze a za chwilę było mi gorąco.
Ten stan obudził mnie o 4.00, byłam wykończona, wstałam zmęczona jak po ciężkich robotach.
Oprócz tego potworne wzdęcie, które pojawiło się już wczoraj wieczorem. Do tego przyplątał się ból głowy.
Dwie i pół godziny przesiedziałam, wypiłam pół litra wody, słabą kawę i kubek rosołu i nic, zero chęci ze strony mojego organizmu do wypróżnienia. Wkurzyłam się, zrobiłam sobie jeszcze jedną kawę i jajecznicę na maśle klarowanym, odsiedziałam kolejną godzinę i w końcu udało się... aczkolwiek czułam, że to nie wszystko.

A teraz przejdę do sedna sprawy, czyli zaczynam pierwszy dzień diety:
rosół ugotowany, podzielony, w pudełkach czeka na swój moment, jajka w lodówce, masło sklarowane, jeszcze muszę dokupić jabłek bo wczoraj upiekłam prawie wszystkie i będę spokojna, druga połowa kury czeka w zamrażalniku a włoszczyzna leży w piwnicy.

Tak przygotowana ruszam do walki z moimi jelitami, mam zamiar wygrać nie tylko bitwę, ale i całą wojnę, ale przy braku wsparcia ze strony moich bliskich wydaje się to być dość trudne, wręcz nie możliwe, tym bardziej, że czekają mnie trzy imprezy...

Wierzę w to, że dam radę, chcę dać radę!!!!
Jestem potwornie zmęczona, sfrustrowana i poirytowana. Denerwuje mnie dosłownie wszystko.

Zakupiłam w aptece tabletki ziołowe wspomagające trawienie i wzdęcia, zażyłam i zobaczymy...


Galaretka z jabłek:


5 dużych słodkich jabłek (u mnie odmiana champion)
blender kielichowy (ja posiadam thermomix)
garnek, sito i gaza zakupiona w aptece
żelatyna (ilość dostosowałam do ilości soku, który udało mi się wycisnąć)

Ponieważ nie posiadam sokowirówki to musiałam sobie poradzić w inny sposób.
Jabłka umyłam, obrałam i pozbawiłam gniazd nasiennych, pokroiłam na mniejsze kawałki, włożyłam do thermomixa i zmiksowałam na papkę, którą przelałam na sito wyłożone gazą, cały sok odcisnęłam.
Tak powstały sok (a wyszło go 0,5 l.) przelałam do garnka, wsypałam żelatynę i mieszając podgrzałam tylko do momentu całkowitego rozpuszczenia się żelatyny.

Galaretkę przelałam do kubka.

Upiekłam też omlet z jajek z odrobiną miodu.

Mój jadłospis był dość skromny:

śniadanie: jajka sadzone z gotowanym kurczakiem i marchewką z rosołu i kubek gorącego czystego rosołu.
Śniadanie trzymało mnie ponad 5 godzin, sama się zdziwiłam jak długo nie byłam głodna.

drugie śniadanie (ok.12.00): kawałek omletu z galaretką z jabłek.
Najadłam się, ale po jakiejś godzinie zaczęłam odczuwać dyskomfort w brzuchu, który przerodził się ból z lewej strony z dreszczami włącznie. I teraz nasuwa mi się pytanie: czy to przez omlet, czy przez galaretkę. Po omlecie nigdy mi nic nie było, za to po jabłkach odczuwałam różne dolegliwości, dlatego zaczęłam je piec i też nie było za dobrze. Jutro nie będę jadła galaretki owocowej, zobaczę jaki będzie efekt, a tym czasem popijam wodę, jak na razie wypiłam 1 litr i wiem, że to jeszcze nie koniec.

obiad: przez moje dolegliwości wysiorbałam trochę gorącego rosołu z marchewką, miałam nadzieję, że mi ulży, ale na razie boli coraz bardziej.

kolacja:  zrezygnowałam -:(
Niestety moje dolegliwości nie mijają, więc podarowałam sobie wieczorne jedzenie, mam tylko nadzieję, że sen przyniesie ulgę i nie będę się budziła oblana potem....
Wypiłam jeszcze 0,5 l. wody, powinna pomóc.

***

Przepis na sadzone jajka:


3 jajka duże wiejskie
łyżeczka masła klarowanego
mięso i marchewka z rosołu (ilość według uznania)
sól do smaku

gorący czysty rosół

Na małym ogniu rozgrzewam patelnię z masłem, dodaję mięso i marchewkę (uwaga! pryszcze),
chwilę podgrzewam, nie smażę, na to wbijam jajka, delikatnie solę i duszę pod przykryciem aż zetnie się białko.





Smacznego:)

Wyniki wszystkich badań jakie do tej pory zrobiłam


KREW:

  morfologia (wszystko w normie)
  OB (w normie)
  próby wątrobowe:            
                                             AST - 22
                                                      - 20
                                                      - 30
                                                      - 18
                           
                                             ALT - 32
                                                      - 36
                                                      - 43
                                                      - 17
                                   
                                           GGTP - 89
                                                      - 117
                                                      - 79
                                                      - 63

                              BILIRUBINA - 0,5
                                                      - 0,7
                                                      - 0,6
                                                      - 0,6

      FOSFATAZA ZASADOWA - 78
                                                      - 90
                                                      - 86
                                                      - 91
                                                      - 81

CHOLESTEROL CAŁKOWITY - 153

CHOLESTEROL HDL - 73

CHOLESTEROL LDL - 69

TRÓJGLICERYDY - 55

WAPŃ CAŁKOWITY - 10,1

ŻELAZO - 111


TARCZYCOWE:
 
z 23.01.2015 

TSH  1,7  uIU/ml  norma 0,270 - 4,200
FT3  2,87  pg/ml   norma 2,00 - 4,40
FT4  1,09  ng/dl    norma 0,93 - 1,70

anty - TPO  9,4 IU/ml norma 0,0 - 34,0
anty - TG  <10,00 IU/ml norma 0,0 - 115,0

USG tarczycy 24.10.2015: 


Tarczyca niepowiększona o obj. 8,4 ml bez zmian ogniskowych.
L płat 13 x 14 x 47 mm co daje objętość ok. 4,5 ml.
P płat 13,5 x 11 x 50,5 mm co daje objętość ok. 3,9 ml.
Echogeniczność miąższu prawidłowa. Echostruktura jednorodna.
Nie ma typowych cech choroby autoimmunologicznej typu Hashimoto.
Nie widać podejrzanych węzłów chłonnych w otoczeniu.

Aktualizacja badań tarczycy z dnia 27.11.2015

FT3 - 4.43    pmol/l  norma  3.13 - 6.76

FT4 - 15.51  pmol/l  norma  12.0 - 22.0

TSH - 1.47   mIU/l   norma   0.27 - 4.20

Kolejne badania tarczycy z dnia 08.12.2015

TSH  - 1,4824  µIU/ml   norma  0,35 - 4,94

FT3  -  2,58   pg/ml    norma  1,76 - 3,71

FT4  -  0,89  ng/dl     norma  0,70 - 1,48 


anty-TPO  <  3   IU/ml   norma    0,00 - 5,61

anty-TG    <  3   IU/ml    norma     0,00 - 4,11


ENZYMY:
           

                                 AMYLAZA - 69
                                                      - 107

                                       LIPAZA - 37


CRP - < 1,0

HBs-antyten - ujemny

ANTY - HCV II - ujemny

Badania ogólne moczu (wszystko w normie)

KAŁ:
   
           - krew utajona (ujemny)
           - pasożyty (nieobecne)
           - lamblia (ujemny)
           - posiew na bakterie (nic nie wyhodowali)
     
GLUTEN:

           - gliadyna (< 0,10)
           - gliadyna IgA (3,3 ujemny)
           - gliadyna IgG (0,7 ujemny)


MLEKO KROWIE:

                                 - IgE swoiste (< 0,1)


PRZECIWCIAŁA ENDOMYSIUM EMA IGA (ujemny)

PRZECIWCIAŁA ENDOMYSIUM EMA IGG (ujemny)

PRZECIWCIAŁA PRZECIW TRANSGLUTAMINAZIE W KLASIE TKANKOWEJ IGG (ujemny)


BADANIA GENETYCZNE POD KĄTEM CELIAKII:

- podjednostkowa (alfa) HLA-DQ2.2 (negatywny)
- podjednostkowa (alfa) HLA-DQ2.5 (pozytywny)
- podjednostkowa (alfa) HLA-DQ8    (negatywny)

- podjednostkowa (beta) HLA-DQ2.2/DQ2.5 (pozytywny)
- podjednostkowa (beta) HLA-DQ8    (negatywny)

Wynik testu:
                      HLA-DQ2.2     NEGATYWNY
                      HLA-DQ2.5     POZYTYWNY**
                      HLA-DQ8        NEGATYWNY

** Rekomendacje diagnostyczne dotyczące celiakii opublikowane przez Europejskie  Towarzystwo Gastroenterologii Pediatrycznej, Hepatologii i Żywienia (ESPGHAN) uznają jedynie
podtyp HLA-DQ2.5  jako heterodimer HLA-DQ2 związany z chorobą.


GASTROSKOPIA: obraz prawidłowy
Test na helikobakter pyroli (ujemny)
wynik mikroskopowy z wycinka pod kątem celiakii (w normie, czyli brak)

KOLONOSKOPIA: obraz prawidłowy
wynik mikroskopowy z wycinka: zapalenie śluzówki jelita w stanie aktywnym słabym.


USG JAMY BRZUSZNEJ z 21.03.2014

Wątroba niepowiększona o prawidłowej echogeniczności i nieco niejednorodnej strukturze. Ewidentnych zmian ogniskowych nie widać.

Reszta narządów w normie.

USG JAMY BRZUSZNEJ z 02.12.2014

Wątroba niepowiększona, nieco niejednorodna, normoechogeniczna, drobnoziarnista, bez zmian ogniskowych.

Reszta narządów w normie.

ImuPro50 wynik jest ujemny.


DIAMINOOKSYDAZA DAO - 22

DAO- diaminooksydaza
Diaminooksydaza to enzym znajdujący się w jelicie cienkim, wątrobie, nerkach, krwi, a nawet łożysku u kobiet w ciąży. DAO jest bardzo ważna, bo to właśnie ona rozkłada histaminę.

18.12.2015

KORTYZOL (ICD-9: M31) - poranny - 6,5 (norma do godz. 10.00 / 3,7 - 19,4)

BILIRUBINA CAŁKOWITA - 0,68 mg/dl   /  0,30 - 1,20
GGTP - 56 U/I   /   < 38
ALP -  77 U/I   /   30,00 - 120,00
AST  -  31 U/I  /  0,0 - 31,00
ALT  -  40 U/I  /  0,0 - 34,00
ALBUMINA 4,4 g/dl  /  3,5 - 5,2

ESTRADIOL 119,5 pg/ml
                       f.folikularna 18,0 - 147,0
                       f.owulacyjna 93,0 - 573,0
                       f.lutealna 43,0 - 214,0
                       po menopauzie <58

FSH 5,69 mlU/ml
                      f.folikularna: 
                                          D -15 do -9            3,9 - 12
                                          D -8 do -2              2,9 - 9
                      f.owulacyjna:
                                          D 0                         6,3 - 24
                      f.lutealna:
                                          D +3 do +15           1,5 - 7,0
                      menopauza:   17 - 95,0

LH  3,8 mlU/ml
                        f.folikularna: 
                                           D -15 do -9             1,5 - 8,0
                                           D -8 do -2                2,0 - 8,0
                         f.owulacyjna:
                                           D 0                          9,6 - 80,0
                         f.lutealna:
                                          D +3 do +15             0,2 - 6,5

                         po menopauzie:                         8,0 - 33,0


05.01.2016

WAPŃ   4,62 mEg/l            4,20 - 5,0
ŻELAZO 170 ug/dl             60 - 180
FERRYTYNA  119 ug/L    10 - 120

WIT. B12 - 391,00 pg/ml  / 189,00 - 883,00

ESTRADIOL   357,6 pg/ml     
                                              f.folikularna 18,0 - 147,0
                                              f.owulacyjna 93,0 - 573,0
                                              f.lutealna 43,0 - 214,0
                                              po menopauzie <58    

PROGESTERON   15,8 ng/ml
                                              f.folikularna: D -15 do -2  <= 0,25 - 0,54
                                              f.owulacyjna D 0              <= 0,25 - 6,22
                                              f.lutealna D +3 do +15           1,5 - 20,0
                                              po menopauzie                < 0,41

PROLAKTYNA   22,75 ng/ml
                                            przed menopauzą: 1,3 - 25
                                            menopauza:            0,7 - 19

25 - (OH) - wit. D3     45,70 ng/ml    wystarczający: 30 - 100 ng/ml


                                                            

NIE WIEM... ŚMIAĆ SIĘ CZY PŁAKAĆ? 
SKORO WSZYSTKO POWINNO BYĆ OK A NIE JEST?

)))))))