Już brak mi sił na walkę, czasami mam ochotę się poddać i uznać moje dolegliwości trawienne za coś normalnego i przyzwyczaić się, że inaczej/lepiej już nie będzie. ;-(
Ciągle wzmagam się z brakiem energii, po przebudzeniu się mam wrażenie, że w nocy przejechał po mnie walec i przez to w ogóle nie wypoczęłam. Poza tym jestem w ciągłym jedzeniu, od śniadania po kolację non stop coś miele w buzi, to jest jakiś koszmar, no i te lody, nadal nie mogę się pozbyć tego nałogu, ciągle wołam o pomoc, ale znikąd ratunku... Dodatkowo zaobserwowałam u siebie bóle stawów w dwóch palcach jednej ręki oraz ból stawu w stopie u dużego palucha, oraz już kilka lat cierpię na coraz to silniejszy ból karku, który promieniuje na lewy bark.
Na szczęście moja druga natura nie pozwala mi na poddanie się i usilnie naciska na dalszą walkę.
W związku z tym wróciłam do przeczytania jednej z pierwszych książek jakie zakupiłam a mianowicie "Niebezpieczne zboża groźny gluten" autorstwa pani Bożeny Przyjemskiej.
Jest niezmiernie ciekawą pozycją jaką do tej pory przeczytałam, aczkolwiek ja nie wzmagam się z przeciwciałami na gluten, ale mam bardzo podobne objawy. Według pani Przyjemskiej są to typowe objawy nietolerancji pokarmowej co może skutkować również reakcjami na produkty krzyżowe.
Zaopatrzyłam się też w drugą książkę pani Przyjemskiej "Z daleka od mleka", mam nadzieję z jej pomocą skutecznie zrazić się do produktów mlecznych.
Zaczęłam też nastawiać (20.07.2016) kefir wodny aby uzupełnić bakterie jelitowe.
Tutaj znajdziecie dokładne informacje jak robić kefir wodny.
Jak na razie nie idzie mi najlepiej.
Na początku uparłam się, że 100 g rodzynek wystarczy aby zastąpić zwykły cukier do produkcji kefiru jak i dokarmiania samych alg, ale niestety bardzo szybko przekonałam się, że im taki rodzaj cukru nie wystarczy i zaczęły ginąć. Szybciutko poszperałam w internecie co można z tym zrobić i do następnego nastawu dosypałam cukier trzcinowy, ale i to nic nie pomogło, algi znikały w oczach.
Więc nie zastanawiając się długo zlałam co było, wybrałam wszystkie rodzynki, zrobiłam świeżą wodę ze zwykłym cukrem i sześcioma rodzynkami ...... Czekam co dalej ....
Obserwuję i obserwuję i wydaje mi się, że rosną... a może to tylko złudzenie?
Według przepisów znalezionych w internecie kefir powinien gazować, mój gazuje dopiero po powtórnym nastawieniu, a mianowicie po 48 godzinach zlewam go przez plastikowe sitko do plastikowej miski, przelewam do butelek i do każdej dodaję suszone owoce, zakrywam woreczkiem i dokładnie zakręcam wieczko, na drugi dzień mam napój gazowany.
Ostatnio wypiłam dwie szklanki tak przygotowanego napoju i na drugi dzień nie zdążyłam do toalety.
Nawet na trochę miałam prawie płaski brzuch, ale po zjedzeniu śniadania wszystko wróciło do stanu poprzedniego.
Po za tym zakupiłam sobie cztery gatunki ziół, które zmieszałam ze sobą i planuję pić wywar przed posiłkami.
A są to: czystek, dziurawiec, mięta pieprzowa i piołun. Tego ostatniego dałam najmniej, zwyczajnie jest tak gorzki, że boję się odruchów wymiotnych po jego wypiciu, może z czasem dosypię więcej.
Z piciem wywaru niestety nie idzie mi najlepiej, jak się zmuszę do wypicia jednej szklanki na dzień to jest sukces, jest ohydnie gorzki.
A i zapomniałabym, do każdej kawy wypijanej w domu dokładam łyżeczkę oleju kokosowego.
Z czasem mam zamiar zwiększyć dawkę do jednej łyżki, ale na razie musi tak zostać, ponieważ po większej ilości robi mi się niedobrze, boli mnie brzuch i tak na prawdę to nie wiem po czym bardziej, czy po kawie, czy po oleju kokosowym, czy obu na raz, a może to po prostu brak czegoś w żołądku co powinno się wytwarzać a się nie wytwarza.?
Wróciłam też do prostoty dań. Wydaje mi się, że ostatnio trochę przekombinowałam.
Czułam się całkiem nieźle jak robiłam sobie omleta z samych jajek bez dodatku jakiejkolwiek mąki.
Kiedyś też dodałam miód i banany jako słodzik i nic mi nie było, teraz jak zamieniłam go na cukier kokosowy i banany i dodam to tego jeszcze mąkę kasztanową, to mam wrażenie, że skacze mi po tym cukier, bo po zjedzeniu takiego posiłku od razu chce mi się spać.
Zauważyłam też, że po jabłkach w każdej postaci mam silną niestrawność, z resztą po większości owoców tak mam, ale z reguły jest tak jak przesadzę z ilością, a jabłko wystarczy, że zjem jedno i już brzuch mam jak balon, podobną reakcję zauważyłam po zjedzeniu brzoskwini - jednej.
Nie mogę też łączyć owoców z mięsem, reakcja podobna jak wyżej, zasypiam na stojąco, aż się boję co z tym moim cukrem się dzieje.
Moim wrogiem też jest cebula, surowej nigdy nie mogłam jeść, a teraz zauważyłam, że jak przegnę z ilością smażonej to brzuch mam jak balon i ciężko mi go wciągnąć.
Także na śniadanie do łaski wrócił klasyczny omlet z jajka i banana.
Gotowane na miękko i twardo jajka z dodatkiem pomidora, ogórka, awokado itp,
żadnych udziwnień.
***
Najważniejsze jest, że działam dalej i nie poddaje się !!!
Mam cichą nadzieję, że w końcu znajdę złoty środek ...
;*