19 listopada 2016

Żywieniowa metamorfoza cz.16

Andrzejki za mną.
Zabawa udana, ale jedzenie pozostawia wiele do życzenia.
Na start niby obiad.
Jak pisałam w poprzednim poście zamówiłam wersję bezglutenową i bez nabiałową.
Szczerze? Od kucharza spodziewałam się większej inwencji twórczej.
Zupa, a właściwie czysty wywar/bulion nie wiem z czego, może z kostki? z dodatkiem makaronu bezglutenowego, bleeeeee., posiorbałam trochę bo byłam głodna, ale nigdy więcej.
Na drugie danie dostałam lekko przesuszony kotlet schabowy z suchymi ziemniakami i dziwną surówką z czerwonej kapusty. Kapusta jeszcze jak cię mogę, ale reszta.... ziemniaków nie ruszyłam.
Oczywiście na stole stała patera z mięsem i rybą w galarecie, odrobina owoców i jakieś dziwne sałatki, których nikt nie ruszył, ja też. Praktycznie przez całą noc poza "obiadem" zjadłam tylko kawałek rolady z kurczaka w galarecie, szaszłyk drobiowy, który też był suchy i wypiłam dwa kubki barszczu, który moim zdaniem zrobiony był z kostki i koncentratu.
Oprócz tego nic więcej nie widziałam do jedzenia dla siebie.

Za to odrobina alkoholu, dobry DJ po części zrekompensowały jedzeniowe braki.
Szkoda tylko, że tak mocno podkręcili klimatyzację, tak dmuchało zimnym powietrzem na nasze stoliki, że po przyjściu z parkietu ubieraliśmy marynarki.
Przez to nabawiłam się zapalenia zatok i krtani, masakra ...

"Kolana pszczoły" z TM wypijane przez trzy dni przed snem postawiły mnie na nogi i uniknęłam antybiotyku, uffff....


****

Lubie słodkości, ale te w wersji "paleo" nie do końca do mnie przemawiają, nie żeby mi nie smakowały, ale to nie to co klasyczne glutenowe z bitą śmietaną itp...
Jedyne, które jestem w stanie zjeść ze smakiem to ciasta na kruchym cieście z owocami i ciastka.
Cała reszta na bazie warzyw czy suszonych owoców i lub z bananem nie są w moim guście.
Także przestałam się wysilać i kombinować z zamiennikami bezglutenowymi i zwyczajnie
jak chce mi się coś słodkiego to w zależności od pory dnia, albo robię sobie gryczanego naleśnika
i zjadam go z musem owocowym, albo do kawy dodaję łyżkę miodu i też się zaspokajam.
Samego miodu nie ruszę, nigdy nie byłam jego miłośniczką i chyba nie zostanę.


****

Widać owoce nie są dla mnie. Mam zamiar po Nowym Roku przejść na detoks cukrowy.
Jak sobie poradzę? Nie mam pojęcia, jestem dość słaba w realizacji postanowień, mam tylko nadzieję, że razem ze mną będzie całe mnóstwo innych ludzi i dzięki temu będzie mi łatwiej i jakoś dam radę, ostatecznie to tylko 21 dni bez węgli, cukru, fruktozy i innych im podobnych.


****

Świętach Bożego Narodzenia były bardzo spokojne, bez ekstra gości, więc mniej biegania kuchnia - pokój. Przeżyłam je bez glutenu już drugi rok, ale nie bez nabiału, a szkoda bo jak to u mnie bywa po nabiale mam zaparcia i dziwne plamy na buzi a czasem wypieki, które wyglądem przypominają trądzik różowaty. Nie przesadziłam z jego ilością, zjadłam tylko dwa kawałki ciasta z bitej śmietany i mascarpone. W moim przypadku to wystarczy.
Żeby sobie pomóc łyknęłam dwie tabletki na przeczyszczenie i odrobinę pomogły. Po świętach poszłam do apteki i zaopatrzyłam się w syrop z laktulozą, który poradziła mi pani farmaceutka.
Obiła mi się gdzieś o uszy ta nazwa, w internecie wyczytałam, że z laktulozą robi się badania wodorowe, napisałam na forum SIBO zapytanie o skuteczność tego specyfiku, dziewczyny od razu napisały mi, że to nie najlepszy sposób, ponieważ laktuloza wywołuje wzdęcia i różne inne dolegliwości gastryczne związane z drażliwym jelitem.
No i cały dzień czyli od zażycia syropu miałam obrzydliwe gazy, lekkie wzdęcie i śpiewający brzuch.
Poszłam spać z takimi efektami i o dziwo spokojnie spałam do rana.
Rano jak zwykle kawa i żadnego łał, zwykła wizyta w toalecie. No cóż obawiałam się, że będzie gorzej a tu takie miłe zaskoczenie. Zrobiłam sobie śniadanie i w trakcie jedzenia poczułam nasilający się ból u dołu brzucha, który zaczął promieniować na boki i odcinek krzyżowy pleców, nie należał do przyjemnych i wiedziałam do czego doprowadzi. Dziewczyna z forum SIBO pisała, że po zażyciu tego syropu myślała, że rozerwą się jej jelita. Strach zajrzał mi w oczy.


****

Moje zerwanie z nabiałem nie należy do łatwych, pomimo moich wszystkich dolegliwości jakie mam po jego zjedzeniu nadal po niego sięgam, a konkretnie po lody, ciasta z bitej śmietany i mascarpone, no i oczywiście mleczną czekoladę najlepiej z orzechami, chociaż po nią to sięgam najrzadziej.
Czy detoks cukrowy pomoże mi zerwać z nałogiem?
Mam cichą nadzieję, że tak, ale jak będzie faktycznie to się dopiero okaże ...


****

Minął Sylwester, mamy Nowy Rok, ciekawe czy będzie lepszy i bardziej łaskawy ???
Mam nadzieję, że tak.


****

Już prawie koniec stycznia 2017, więc prawie koniec detoksu.
Już prawie uregulowałam sobie jelita, a tu ciach, znowu wzdęcia, przelewania itp itd.
A co takiego zrobiłam nie tak?
Otóż rozpoczęłam detoks cukrowy, wszystko było ok., powolutku brzuch robił się płaski.
Wspomagałam się herbatkami ziołowymi, ograniczyłam kawę, zmuszałam się do picia wody, ale przede wszystkim wykluczyłam cały cukier!!!! To w moim przypadku było niezwykle trudne do wykonania. Ja lodożerca, uzależniona od słodkiego smaku postanowiłam z tego zrezygnować.
Sama w to nie wierzyłam, że dałam rade, aż do momentu kiedy pękłam.
Wyjście na zakupy, zapach kawy i popłynęłam, kupiłam sobie na dziale z żywnością bezglutenową rurki kukurydziane z kremem orzechowym. Może skład nie powala na kolana, ale glutenu nie było, za to był cukier, skrobia i odtłuszczone mleko w proszku. W domu skusiłam się jeszcze na dwa świąteczne pierniczki własnej roboty, na obiad zjadłam mięso w połączeniu z zapiekanymi ziemniakami iiiiii MASAKRA !!!!!!! Wzdęta jak w ósmym miesiącu ciąży, uczucie zalegającego kamienia, nazajutrz przelewanie, śpiewy i wzdęć ciąg dalszy, oczywiście o toalecie mogłam zapomnieć, nawet poranna kawa nie pomogła. No cóż zaczynam od nowa. Widać mam w sobie całe mnóstwo niechcianych bakterii, które żyją dzięki cukrowi i bardzo się ucieszyły jak im taką ucztę zaserwowałam. Nie wiem tylko czy sama dieta pozbawiona cukru da sobie radę z niechcianymi lokatorami.


;*