1 stycznia 2016

Kilka słów na wstępie




Dieta paleo w dzisiejszych czasach nie jest łatwa.
Dlaczego tak sądzę? Już wyjaśniam.
Decyzja o przejściu na tę dietę przyszła dość późno, lata przyzwyczajeń i "normalnego"
jedzenia odcisnęła swoje piętno.
Żeby przejście na dietę było łatwe i przyjemne to, moim zdaniem oczywiście,
trzeba by było odejść od całej rodziny, wymienić wszystkich przyjaciół i znajomych,
nie wyjeżdżać na wakacje, hodować swoje zwierzęta, uprawiać ogródek.
Ogólnie siedzieć na miejscu i nie korzystać z dobrodziejstw naszego świata.
Wszyscy wiemy, że nie jest to możliwe.
Aczkolwiek są ludzie, którzy osiedlają się na wsi, mają swoje zwierzęta,
ogródek i tak sobie żyją, jest im dobrze i nie odczuwają potrzeby korzystania
z uciech jakie im proponuje życie.
My niestety na tę chwilę do tej grupy nie należymy, chcemy trochę poużywać życia,
zobaczyć inne kraje i inną kulturę.
Po prostu korzystać z życia puki zdrowie na to pozwala.
Dlatego uważam, że paleo nie jest prosta do stosowania, ale nie niemożliwa.
Odrobina dobrych chęci i można po części odnaleźć się w każdych warunkach.

Jeżeli nigdzie nie wyjeżdżamy to wiadomo gotowanie w domu to pestka.
Przyjmowanie gości to też prosta sprawa, goście jedzą co im podamy
i mamy pełny wpływ na to co wkładamy do ust.
Mniej prosto jest na gościnie, chociaż wszyscy znajomi wiedzą, że nie jadamy zbóż ani nabiału to ciężko jest im to zapamiętać i praktycznie za każdym razem musimy im o tym przypominać i tłumaczyć dlaczego nie jemy tego co wszyscy. Trochę to uciążliwe, ale da się przyzwyczaić.
Gorzej jest na wyjazdach.
Jak jest wyżywienie w cenie wycieczki to łatwiej jest coś wybrać z menu.
Można też wcześniej zapytać organizatora czy da się choć trochę wpłynąć na jadłospis
lub po prostu uprzedzić go o swojej diecie i liczyć na wyrozumiałość.
Inaczej ma się sprawa kiedy trzeba gdzieś dojechać sporo kilometrów.
Przydrożne bary to dla współczesnego jaskiniowca istna masakra.
Wszystkie zupy zaciągnięte są mąką, jedynie rosół, ale ma dodatek makaronu i nie ma opcji dostania porcji gotowanych warzyw w zamian, czasami zastanawiam się z czego jest w takim razie gotowany?
W takich barach jedynie można zakupić mięso niby grillowane (wiadomo, że jest smażone na patelni grillowej z dodatkiem oleju) i porcję warzyw w postaci surówki.
Tylko ile takich posiłków da się zjeść?
No cóż nie pozostaje nam nic innego, jak planujemy tego typu wychodne
to tylko z własną wałówką...

***

Lubię gotować i staram się dostosować dietę jaskiniowców do dzisiejszych czasów.
Nie mieszkam w jaskini, nie wychodzę na polowanie, nie piekę mięsa nad ogniskiem,
do diety podchodzę z dystansem, nie traktuję jej jak wyroczni i czasem pozwalam sobie na małe odstępstwa, ostatecznie jestem tylko człowiekiem...
  Jak każdy współczesny jaskiniowiec tak i ja pracuję, wyjeżdżam na wakacje,
chodzę na imprezy, piję alkohol, kawę z ekspresu, po prostu żyję!

Na czym polega moja dieta?

Obfituje głównie w mięso, jaja, warzywa, świeże i suszone owoce, 
sporadycznie jest ryba i orzechy.
Za to nie ma strączków, zbóż, cukru rafinowanego, nabiału i skrobi.
W mojej diecie nie ma żywności przetworzonej,
omijam szerokim łukiem wszelkie regały z taką żywnością!!!
Wszystko co jem przygotowuję od podstaw.
(pomijając ten krok, w którym hoduje się zwierzęta i uprawia ziemię).

Bazuję na okolicznych marketach i targowiskach.

W pobliżu jest LIDL, BIEDRONKA i AUCHAN, w nich często zaopatruję się w warzywa i owoce,
których nie dostanę na targu, czyli: bakłażan, cukinia, mango, awokado itp.
oraz świeże i suszone zioła, rzadziej w mięso.

Niedaleko mojej miejscowości mam dwa targowiska, na których kupuję mięso wieprzowe i wołowe oraz częściowo warzywa, natomiast bezpośrednio od rolnika, kupuje drób i jajka. 
Może nie jest to idealne rozwiązanie, ponieważ nie wiem do końca czym są karmione te zwierzęta, 
ale wychodzę z założenia, że skoro nie stać mnie na lepsze, to wybieram mniejsze zło.

W sezonie wiosenno - letnio - jesiennym korzystam z plonów rolników,
którzy sprzedają swoje warzywa i owoce, wtedy robię dużo przetworów
i zwyczajnie najadam się do syta.

Ot i cała tajemnica.*