30 czerwca 2017

Żywieniowa metamorfoza cz.17

18.05.2017

Dawno nie było konkretnego wpisu, ten który miałam przygotowany na Nowy Rok zginął podczas wstawiania i nie wiem co się stało, no cóż nie miałam kopi i nie dałabym rady tego wszystkiego odtworzyć.
Z tego co pamiętam to Andrzejki nie należały do udanych, zabawa co prawda przednia, ale jedzenie pozostawiało wiele do życzenia. Włączona na maksa klimatyzacja też odcisnęła swoje piętno i wróciłam do domu z zapaleniem krtani i zatok. Koszmar. Udało się jednak wykurować ziołami i koktajlami z cytryny i miodu ufff.

Jestem też po pierwszym w tym roku zlocie motocyklowym, który odbył się w majowy weekend.
I tu podobnie zabawa, organizacja na szóstkę, jedzenie też nie najgorsze, ale coś jednak musiało mi zaszkodzić, ponieważ w dniu wyjazdu dostałam takiej potwornej biegunki, że nie pamiętam żebym kiedykolwiek tyle razy zaliczyła toaletę w drodze do domu co tym razem.
To były najdłuższe 500 km.
Męczyłam się jeszcze ze wzdęciami ok. tygodnia po powrocie do domu.

Przez to wszystko znowu wróciły zaostrzone objawy pt.: przelewania, bulgotania, uczucie przepełnienia i napadowego głodu, nietolerancja na wszystkie warzywa i owoce, ciągłe wzdęcia, złe samopoczucie, katar i chyba depresja, już mi ręce opadają i brakuje pomysłów co dalej z tym robić.

Postanowiłam całkowicie wyeliminować na dwa, trzy dni wszystkie warzywa i owoce.
Posiłki mają być białkowo - tłuszczowe, z tym że tłuszczu nie za wiele.
Zobaczę jak to nie pomoże to już nie wiem co.
Potem chcę wprowadzić pojedynczo jakieś warzywa i zobaczyć jak zareagują moje jelita.
Na końcu oczywiście będą owoce.
Szczerze mówiąc to nie wiem jak dam radę ten plan zrealizować, bo jestem strasznym łasuchem zarówno na warzywa jak i na owoce.
Diety Dąbrowskiej sobie nie wyobrażam, koleżanka przez nią przechodzi i moim zdaniem to ona jest własnym cieniem, zero sił, energii i chęci, ciągle jej zimno i najlepiej cały czas by spała.

Zapomniałam dodać, że wspomagam się suplementami.




Probiotyk zażywam raz dziennie jedną kapsułkę na czczo lub jak zapomnę to na noc.
Enzymy trzy razy dziennie do głównych posiłków.
Natomiast cascara sagrada sporadycznie jedną na noc, jak przechodzę z postać zaparciową
i mam problemy z toaletą. Preparat ten wyjątkowo dobrze na mnie działa.
Załatwiam się po nim normalnie i nie mam skrętów czy bólu kiszek.


****

23.05.2017

W/w suplementy na dłuższą metę do codziennego użytkowania w moim przypadku nie zdały egzaminu. Enzymów nie mogę brać, ponieważ mam po nich wzdęcia i mocno napięty brzuch, podobnie jest po probiotykach. Zdecydowanie lepiej działają na mnie probiotyki jak je łykam na noc. Także zarówno enzymy jak i probiotyki wciąż są w fazie testów, a tabletki na regulację wypróżnień nadal biorę sporadycznie, jak jest taka potrzeba.

I jak zwykle wróciłam do punktu wyjścia, a tak się już cieszyłam, że w końcu coś znalazłam na złagodzenie objawów. No cóż, szukam dalej ...
Planuję jeszcze wizytę u lekarza i namówienie go do skierowania mnie na badania do szpitala chorób tropikalnych, może tam znajdą co za cholera we mnie siedzi???


****

29,05,2017

Tak jak pisałam wyżej, probiotyk i enzym + probiotyk biorę po jednej kapsułce na noc i czuję się super, na razie. Częściej miewam płaski brzuch i wypróżniam się co rano. Zobaczymy jak długo utrzyma się taki stan. Zaczęłam przez to jeść więcej owoców np. borówki amerykańskie, ananasa i morele, ale jeszcze nie mogę przesadzać, jak zjem za dużo to mam wzdęcia.
Poznałam też pewną panią, która rozprowadza podobno naturale lecznicze dżemiki pod nazwą "FLAVON". Jest ich kilka rodzai, mają za zadanie odżywić wycieńczony organizm. Do tego zamówiłam terapię bakteriami i aminokwasami egzogennymi. Jestem sceptycznie do tego nastawiona, chociaż pani wydała mi się kompetentna i posiadająca dużą wiedzę na temat dysbiozy jelit. Miesięczna kuracja Flavonem, bakteriami i aminokwasami będzie kosztowała mnie 800 zł. Mam nadzieję, że zadziała w takim stopniu, że poczuję różnicę i będę chciała ją kontynuować.
Pochwalę się w następnym wpisie.


****

03.06.2017

W okolicach lewego oka w zewnętrznym kąciku notorycznie pojawia się dziwny liszaj, potrafi bardzo dokuczać, swędzi i boli jednocześnie. Nie wiem co powoduje jego pojawianie się i znikanie, chociaż ostatnio bardziej jest niż nie jest. Myślałam że to nabiał /czyli u mnie to głównie lody/, ale odstawiłam całkowicie i nic. Następnie myślałam że to może skrobia, której i tak nie jem poza okazjonalnie ziemniakami, ale efektów brak. Pomyślałam może to jajka? Tak bardzo się wzbraniałam przed ich odstawieniem, głównie z braku pomysłów co będę jadła na śniadanie, ale chyba i to nie ten trop. Zobaczę, jeszcze chwilę się pomęczę, do wyjazdu. Przede mną dwa tygodnie na motocyklu, spanie w namiocie z przerwami na noclegi w hotelu, jak przeżyją to moje jelita?
Jestem dość dobrze zaopatrzona w słoikowe dania, to na polu namiotowym dam radę, ale poza? Już zaczynam się martwić. W zeszłym roku to najadłam się pizzy i odchorowałam to strasznie, mam nadzieję, że tym razem nie ulegnę pokusie ....
Gdzieś kiedyś wyczytałam o reakcjach krzyżowych na różne produkty. Zaintrygowało mnie tam stwierdzenie, że jak się ma uczulenie na kazeinę z mleka to nie powinno spożywać się wołowiny. Sama nie wiem co o tym myśleć i czy to może być prawdą? Fakt jest taki, że na wołowinę mam długie zęby, Jem ją dość rzadko, ale czy ja po niej mam jakieś sensacje? Będę musiała się przyjrzeć.
Najbardziej lubię tatara, chociaż ostatnio coraz mniej, gulasz oraz zrazy, ale najwięcej z tego je mój mąż, ja tylko trochę poskubie, wolę drób.


****

30.06.2017

Jestem po urlopie.
Jazda motocyklem, spanie pod namiotem i w hotelu, jedzenie słoików i w barach, jak zniosły to moje jelita? O dziwo w tym roku udało się bez żadnych większych problemów. Raz tylko miałam dziwne jazdy, ale bez biegunki jak najadłam się ciasteczek paluszkopodobnych.
Wyjazd był super, szczególnie środkowa część kiedy przyjechaliśmy do prześlicznego miasteczka Piran w Słowenii. Zakochałam się w nim i w kalmarach z grilla z warzywami z grilla.
Bardzo chciałabym tam wrócić.
Po za jedzeniem piłam lokalne wino i piwo, bardzo mi smakowały oba trunki i też nic mi po nich nie było, cudownie spędziłam ten czas, mam nadzieję, że w przyszłym roku wyjazd uda się równie dobrze.

Co do reszty to bez zmian.
Do lekarza nadal się wybieram, tych dziwnych suplementów, o których pisałam wyżej jeszcze nie zaczęłam stosować, nie mogę się za to zabrać. Pewnie dlatego, że za dobrze się czuję, ostatnio rzadko miewam wzdęcia czy inne dolegliwości, ale muszę się pilnować, chociaż parę dni temu skusiłam się na suchą bułę, którą zjadłam w pośpiechu, żeby nikt nie widział i niestety miałam po niej migrenowe bóle głowy, ale sensacji jelitowych nie było. Dziwne prawda?

Na zakończenie postu kilka fotek przeuroczego Piranu.








;*