20 marca 2018

Przemiana /5 tydzień/

Dzień 1 /14.03.18/

Pobudka godz. 4.30
Znowu obudziłam się bez budzika, co jest?
Położyłam się coś ok. 22.30.

Jedzenie jednego białka na dzień nie do końca mi wychodzi.
Staram się jak mogę, ale im bardziej się pilnuję tym jest gorzej.
Kolejny tydzień przede mną, jak długo jeszcze będę zapisywać co jem
to nie wiem, podoba mi się to i jeżeli jeszcze komuś się to podoba
niech da znać w komentarzach pod postem na fb, będę miała lepszą motywację.

- kawa
- woda

I posiłek godz.
- smażona wątróbka z cebulką

- kawa
- woda

II posiłek godz. 15.30
- zupa z kurzych żołądków
/wyszła dobra, smakowała mi o dziwo, ale słabo się najadłam/

- woda

III posiłek godz. 19.00
- śledziki

Dzień straszny, rano miałam bardzo stresogenną sytuację,
serce waliło mi jak po mega maratonie, musiałam wziąć walerianę.
Skutkiem tego wszystkiego był ostry ból u dołu pleców.
Spięło mnie tam tak mocno, że nie mogłam się wyprostować.
Nie dały rady tabletki i żele przeciw bólowe.
Jutro idę do masażystki, mam nadzieję, że da sobie radę.

Dzień 2 /15.03.18/

Pobudka godz. 5.00
- kawa

Ciężko zasypiałam, nie mogłam znaleźć sobie pozycji,
żeby mnie jak najmniej bolało, ale w końcu jakoś usnęłam.
Obudziłam się sama, bez budzika i nawet miałam wrażenie, że jest
lepiej dopóki nie zechciałam wstać, wtedy doszło do mnie,
że wcale nie jest dobrze, ale jakoś daje radę, muszę się ruszać
bo jak się ruszam to jestem nawet wstanie się odrobinę wyprostować.

I posiłek godz. 7.00
- sos pomidorowy ze spaghetti rozcieńczony wywarem i z dodatkiem smalcu

O godzinie 9.00 pojechałam do mojej mamy skorzystać z urządzenia
o nazwie "Bamer" i faktycznie może nie od razu, ale po chwili poczułam różnicę.
Gorsza była reakcja w trakcie trwania kuracji, z niewiadomych
dla mnie przyczyn zrobiło mi się niedobrze, w jelitach miałam straszną buzangę.
W efekcie końcowych wylądowałam w toalecie z biegunką i wymiotami.
Zbieg okoliczności? Bemer coś ruszył?
Sama nie wiem co o tym myśleć.
Potem już nic więcej się nie działo.

- II posiłek godz. 12.30
- zupa z żołądków

Trudno, byłam głodna a do tego jechałam skorzystać z  masażu.
Niestety opróżnienie żołądka z prawie całego śniadania wywołał u mnie
szybszą chęć zjedzenia kolejnego posiłku.
Dobrze, że zjadłam bo od masażystki wyszłam dość późno,
do tego trafiłam na korki i niestety powrót do domu był bardzo opóźniony.
Dobrze, że całe jedzenie miałam w wolnowarze i wszystko było idealnie ciepłe.
Co do masażu, to wstałam od masażystki z łóżka prawie jak nowo narodzona.
Dziewczyna tak masuje jak kiedyś nasz przyjaciel, ma moc w rękach.
Cieszę się, bo udało mi się załapać na kolejny masaż już w poniedziałek
i po cichu liczę, że mnie z tego wyciągnie.

III posiłek godz. 16.30
- gołąbek w sosie pomidorowym
- uduszona czerwona kapusta
- dodatkowa kapusta z gołąbków

Mała przekąska wieczorem, a mianowicie kilka orzechów i pół malutkiego ziemianka.

Dzień 3/16.03.18/

Pobudka godz. 4.00
- kawa

I posiłek godz. 6.00
- kawałeczek pasztetu i kubek gorącego wywaru

- kawa
- woda

II posiłek godz. 13.30
- plaster karkówki z warzywami
/nie dałam rady zjeść całej porcji/

- herbata melisa

III posiłek godz. 19.30
- kawałeczek tłustego pasztetu + herbata melisa

Przekąska:
- 1 malutki ziemniak

Dzień 4 /17.03.18/

Pobudka 6.00
- kawa
- woda

I posiłek godz. 8.00
- jedno miękkie awokado + wywar na ciepło

- kawa
- herbata

II posiłek godz. 15.30
- klops z sosem pomidorowym
- kapusta czerwona podgrzana na smalcu

Zaobserwowałam, że jak rano zjem warzywo /jeden gatunek/
z tłuściutkim wywarem, coś a'la zupa to najadam się do syta,
nie mam napadu głodu, trzyma mnie bardzo długo,
nie mam wzdęć ani jakiś dziwnych sensacji jelitowych.
Na drugi posiłek zjem odrobinę białka z warzywami uduszonymi
na smalcu to też jest ok. i nie mam ochoty na trzeci posiłek.
Jak tylko próbuję coś zmienić to bardzo szybko robię się głodna,
dopada mnie panika jak wyjdę z domu i w ogóle jest dużo gorzej.

Zrobiłam całkiem inny wywar niż za zwyczaj, a mianowicie
do nóżek wieprzowych i kurzych łapek dodałam kawałek
podgardla, odrobinę włoszczyzny i uniwersalną przyprawę.
Całość gotowałam dwie doby w wolnowarze, po czym
wyłowiłam łyżką cedzakową zawartość garnka, wywar przecedziłam
przez sito, z nóżek i z podgardla wyskubałam tłuszcz i skórki,
całość zmiksowałam blenderem i porządnie doprawiłam.
Po wystudzeniu wstawiłam do lodówki.
Mam nadzieję, że będzie jeszcze bardziej sycący i kolagenowy
niż te, które do tej pory robiłam.

III posiłek ok. godz. 19.30
/imieniny ciotki/
Po mimo, że głodna wcale nie byłam to siłą rzeczy skubnęłam to czy tamto
i nazbierało się: kawałek karkówki, łyżka sałatki jarzynowej,
kabanosa i sporo świeżego ogórka.
Do tego wypiłam dwie zielone herbaty.
Nie piłam alkoholu, ponieważ odbierałam córkę z imprezy.

Dzień 5 /18.03.18/

Pobudka godz. ok. 7.15
- kawa

I posiłek godz. 9.30
- kapusta pok choi + 3 pieczarki zeszklone na smalcu,
zalane gorącym wywarem z nóżek

Wczorajsze jedzenie trzymało mnie dość długo jak widać, zwykle nie jadam
pierwszego posiłku aż tak późno, zresztą wyjątkowo późno też się obudziłam.
Suma summarum wszystko jest dzisiaj później i nie wiem o której zjem kolejny
posiłek, bo nie chce mi się jeść, wypiłam tylko jeszcze jedną kawę
i trochę herbaty ze skrzypu i pokrzywy.

Przekąska: 1 malutki ziemniak ugotowany w mundurku

II posiłek godz. 15.00
- gulasz z boczku z czerwoną kapustą

Szczerze mówiąc zjadłam tak trochę na siłę, ponieważ wychodzimy
a nie chciałam dopuścić do tego aby zgłodnieć gdzieś na mieście.
Mogło by to się skończyć zjedzeniem nie koniecznie dobrego
jedzenia w jakiejś knajpce.

Przekąska: jabłko

Dzień 6 /19.03.18/

Pobudka godz. 4.30
- kawa
- woda

Dzisiaj masaż na moje zbolałe plecy, chociaż jest już naprawdę dobrze.
Nie mniej jednak chcę jeszcze te dwa razy pójść żeby było jeszcze lepiej.

I posiłek godz. 6.00
- gorący wywar z "makaronem" z cukinii i marchewki

- kawa
- woda

II posiłek godz. 14.30
- 3 parówki wieprzowe z musztardą i piklami własnej roboty

- herbata

III posiłek godz. 17.00
- czerwona kapusta na ciepło
- gulasz z boczku

- herbata /skrzyp + pokrzywa/

Dzień 7 /20.03.18/

Pobudka godz. 5.00
- kubek ciepłej wody

Dzisiaj idę na badania, więc kawa i śniadanie będzie później.

Wczoraj miałam tyle energii, że nie wiedziałam co z nią zrobić.
Umyłam prawie wszystkie okna /zostały 3 z 16 różnej wielkości/,
odkurzyłam podłogi, dwa razy byłam na mieście po zakupy, rano zaliczyłam masaż,
odebrałam dokumenty z urzędu i jeszcze bym dalej robiła,
ale ograniczył mnie czas, musiałam się trochę przygotować na lekcje angielskiego.

I posiłek godz. 8.00
- resztka czerwonej kapusty z gulaszem z boczku
- czarna kawa

- kawa
- woda

II posiłek godz. 15.00
- udko z kurczaka z buraczkami /nie zjadłam wszystkiego/

- herbata

Przyszedł czas podsumować kolejny już 5 tydzień.
Jak na razie większych zmian nie ma, oprócz tej zwiększonej energii.
Waga stoi w miejscu, pewnie powinnam coś zmienić w proporcjach,
ale na razie się boję, chcę się najpierw oswoić z tym co do tej pory wypracowałam,
a dopiero później myśleć co zmienić żeby waga ruszyła.
W związku z tym zakupiłam książkę kucharską z dietą optymalną,
jeszcze do niej nie zajrzałam, ale mam cichą nadzieję, że znajdę tam coś dla siebie.
Liczę też na to co pokażą wyniki, specjalnie zwlekałam z ich zrobieniem,
żeby mieć lepszy obraz.

Oto wyniki:

Profil lipidowy:
- HDL CHOLESTEROL 81 mg/dl
- TRIGLICERYDY 62  mg/dl
- CHOLESTEROL CAŁKOWITY 181 mg/dl
- LDL CHOLESTEROL 88 mg/dl
- CHOLESTEROL NIE-HDL 100 mg/dl

Tarczycowe:
- TSH 1.5 mlU/l  norma: 0.27 - 4.20
- FT3 4.09 pmol/l  norma: 3.13 - 6.76
- FT4 14.49 pmol/l  norma: 12.00 - 22.00

Wątrobowe:
- ALAT 19 U/l  norma <33
- ASPAT 21 U/l   norma <32
- GGTP 42 U/l  norma <42

Mocz:
- GLUKOZA W OSOCZU 93 mg/dl
- KETONY  +4
reszta wyników moczu nic mi nie mówi, ale wychodzi na to, że są w normie

Morfologia krwi też wygląda na taką, że mieści się wszystko w normach.
Ocena mikroskopowa krwi obw. też wszystko mieści się w normach.

Wnioskuję, że na tę chwilę o nic nie muszę się martwić, żałuję tylko,
że nie zrobiłam homocysteiny, ona dałaby mi rzeczywisty obraz stanu moich żył.