Na diecie bezglutenowej jestem od ok. 1,5 roku, na paleo od kilku miesięcy.
Cały proces leczenia jelit przebiega dość różnie, wręcz burzliwie.
Co mi dokładnie dolega to możecie poczytać tutaj a tutaj są przepisy wraz z opisem prawie co tygodniowym.
Wcześniej jadłam "normalnie", jak większość (pieczywo, wędliny, kotlety w panierce itp.), różnica polegała tylko na tym, że ja nigdy nie byłam miłośnikiem żywności przetworzonej (poza niektórymi wędlinami) i starałam się zawsze wszystko przygotować od podstaw w domu (piekłam sama chleby, bułki, ciasta, czasami robiłam kiełbasy i coś do chleba). Oczywiście nie do końca było tak różowo i mi zdarzały się wpadki.
Obecnie wędliny i kiełbasy kupuję dla reszty domowników, głównie dla moich dzieci, które są oporne na wiedzę i nie chcą odżywiać się zdrowo, nie zmuszam, już ten etap przerobiłam i osiągnęłam wręcz odwrotny skutek. Mam nadzieję, że kiedyś dorosną i do tego etapu w życiu, kiedy coś im zacznie dolegać i będą szukać przyczyny właśnie w swojej diecie, oby tylko nie było za późno.
Wróćmy do mojego wpisu.
Na początku mojej żywieniowej metamorfozy czułam się fantastycznie (pomijając momenty, gdzie moi znajomi, a w szczególności jeden, nie zaprzestawali nabijać się z mojej nowej diety).
Jak ręką odjął minęły bóle głowy, no po prostu sama w to nie mogłam uwierzyć!!!!
Przeszły biegunki, aż dziwnie mi było wychodząc z domu nie musiałam układać sobie planu drogi z toaletami.
Lekkie wzdęcia na początku były, ale potem w miarę posuwania się do przodu i one zniknęły.
Jedno co mi zostało i dziwię się, że nadal jest, bo rzekomo i to miało zniknąć, to co roczne zapadanie na zapalenie zatok. Choruję na nie odkąd pamiętam, zawsze w zimę muszę przez to przejść i w związku z tym zażywam antybiotyki.
Nie wiem dlaczego? I w tym roku miałam zapalenie zatok, które leczyłam antybiotykiem przez 10 dni, pod koniec kuracji strasznie bolał mnie już żołądek i miałam potworne wzdęcia, pomimo, że przyjmowałam probiotyk. Oczywiście znowu w jakiejś kolejnej mądrej książce przeczytałam, że od złego stanu posiadania dobrych bakterii w jelicie będzie się chorowało nie zależnie od stosowanej diety. I bądź tu człowieku mądry. Probiotyki przyjmowałam bardzo długo, ale efekty były opłakane.
Uczucie ciężkości, wzdęcia i te przeklęte biegunki powróciły a wraz z nimi ból głowy, może nie aż tak jak to było na początku, ale sam fakt, że wróciły nie były niczym miłym.
Postanowiłam zaszaleć i spróbowałam zastosować naturalne probiotyki.
Zaczęłam pić sok z kiszonej kapusty, naszukałam się gospodarza, który utwierdził mnie, że kisi kapustę tylko solą i nic po za tym niema. Uwierzyłam, bo niby czemu nie miałam uwierzyć?
Piłam ten sok o różnych porach dnia, raz mniej raz więcej i miałam po nim okropne wzdęcia, przelewania, takie ruchy jelit jakbym była w ciąży. Masakra!!!
Ale nie poddałam się i teraz wypijam ok. pół szklanki przed snem i w końcu nie mam tych okropnych objawów, rano wszystko ładnie przechodzi, zaliczam toaletę i jestem zadowolona.
Do tego zakupiłam w sklepie internetowym bakterie do własnego wyrobu jogurtu.
Robię go na bazie mleka kokosowego z dodatkiem cukru kokosowego. Wychodzi dobry, aczkolwiek trzeba się przyzwyczaić do kokosowego posmaku.
Mieszam z nim owoce, zrobiłam z jego udziałem sałatkę z pomidora, awokado, ogórka kiszonego, pomidora, papryki i szczypiorku, wyszła bardzo dobra, chociaż to nie to samo jak ze śmietaną.
No i myślałam, że już wszystko robię tak idealnie, że nic nie może się już wydarzyć.
A jednak, wzdęcia, przelewanie i takie ogólne rozbicie zostały.
Napisałam w grupie "jem paleo" na fb czy ktoś jeszcze ma takie objawy i okazało się, że prawdopodobnie za bardzo zaszalałam z komponowaniem posiłków.
Chyba przekombinowałam.
Dowiedziałam się, że nie powinnam łączyć owoców z białkiem, a ja to robiłam nagminnie myśląc, że robię dobrze. Teraz postanowiłam odpocząć od takich dziwnych kompozycji i wrócić do prostych i szybkich dań. Co z tego wyjdzie opiszę w innym poście.
;*